Nostalgia za solidarnościowym zrywem o romantycznej proweniencji mocno drażni, bo jest jak smutnie i szlachetnie zatroskana diagnoza - taka, jakich słyszeliśmy już wiele; kolejna, nie proponująca rozwiązania - o spektaklu "Wałęsa. Historia wesoła a ogromnie przez to smutna" w reż. Michała Zadary z Teatru Wybrzeże prezentowanym podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych/Zadara.pl pisze Jan Czapliński z Nowej Siły Krytycznej.
"Wałęsa" - kolejny spektakl Michała Zadary zaprezentowany na warszawskich Spotkaniach i kolejne oblicze tego reżysera, łamiące próby prostego usystematyzowania jego twórczości. Oto Zadara sięgnął po tekst traktujący w dosłowny sposób o najnowszej historii Polski - nie na tyle jednak najnowszej, by jego autor, Paweł Demirski, mógł pamiętać wydarzenia, o których pisze. W tym duecie upominają się więc nie tyle o muzealne uczczenie mitu Lecha Wałęsy i Solidarności, co raczej o próbę ich rewitalizacji, przyłożenia ich znaczenia - tak, jak mogą pojmować je pokolenia dwudziesto - i prawie-trzydziestolatków - do współczesnej rzeczywistości. Mam wrażenie, że w "Wałęsie" sam Wałęsa okazuje się wobec tego najmniej ważny, bo wobec chęci postawienia pytań o potrzebę współczesnej postaci na jego miarę, wiarygodny portret konkretnej osoby zszedł na dalszy plan. Obejrzeliśmy wczoraj spektakl, którego premiera miała miejsce trzy lata temu, jeszcze