Chcąc zachować sprawiedliwe proporcje w stosunku do sezonu warszawskiego, uznać trzeba inscenizację Swinarskiego "Marata/ Sade'a" w Ateneum za wydarzenie. I to spore: repertuarowe (najambitniejsza sztuka współczesna ostatnich lat), reżyserskie (po wielomiesięcznej posusze również w Warszawie zobaczyliśmy przedstawienie, z okazji którego można bez zawstydzenia mówić o reżyserii jako sztuce, jako twórczym zawodzie reżyserskim), chyba także aktorskim, bo przecież uznanie krytyki zyskały sobie, przy wysokiej ocenie przedstawienia, także role Jana Świderskiego (Sade) i Aleksandry Śląskiej (Charlotta Corday). Takiego teatru dawno w stolicy nie oglądaliśmy. Chcąc wszakże być sprawiedliwym wobec Swinarskiego, nie wolno ukrywać faktu, że jest to przedstawienie, którego nie wolno stawiać w jednym rzędzie z jego dawnymi krakowskimi spektaklami, z "Ardenem z Faversham", "Nieboską" i nade wszystko z "Woyzeckiem" Buchnera, który był dziełem wielkiej, rzadko daj
Tytuł oryginalny
Warszawski Marat-Sade
Źródło:
Materiał nadesłany