Dopiero niedawno pisałem tutaj o dramaturgii Jeana Geneta w związku z ciekawym przedstawieniem "Pokojówek", zrealizowanym przez trzy pełne zapału artystki w piwnicy ZLP przy ul. Kanoniczej, a już znowu przychodzi mi pisać o Genecie. Tym razem z okazji jego "Balkonu", wystawionego na scenie warszawskiego teatru "Ateneum". Sztuka ta - mocno skandalizująca - cieszy się naturalnie ogromnym powodzeniem i z pewnych względów jest to nawet powodzenie zasłużone. Owe "pewne względy", to po prostu względy czysto teatralne, a ściśle: pomysłowość i nawet pewnego rodzaju brawura, z jaką zainscenizował i wyreżyserował "Balkon" Andrzej Pawłowski. Ponieważ rzecz cała dzieje się w domu publicznym - który jest zresztą wielką metaforą, jakkolwiek ukazaną niezwykle realistycznie - a autor bynajmniej nie krępuje się w doborze odpowiednich efektów, jak również słownictwa, realizacja "Balkonu" wymagała od reżysera także dużej kultury
Tytuł oryginalny
Warszawski Balkon
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 300