Z pieśni renesansu i baroku Magdalena Kožena stworzyła w Warszawie energetyczny show.
Kiedy wyszła na estradę Filharmonii Narodowej w krótkiej sukience i bez butów, nie przypominała XVII-wiecznej damy. A gdy przestawała śpiewać, siadała po prostu na schodkach, słuchając zespołu Private Musicke. To był image na potrzeby tego recitalu, ale z dużą dawką naturalności. Sięgając po arie i canzony z przełomu renesansu i baroku, Kožena nie stara się rekonstruować - co dzisiaj modne - dawnych technik wykonawczych. Śpiewa tak, jak czuje. Dlatego jest prawdziwa i porywająca. To są interpretacje bardzo współczesne, ale i stylowe zarazem. Kožena pamięta bowiem o podstawowej zasadzie obowiązującej w śpiewie tamtej epoki: słowo jest ważniejsze od muzyki. Niezależnie więc, czy śpiewała rozbudowaną arię Barbary Strozzi czy proste pieśni Giovanniego Kapsbergera, w tekście znajdowała do nich klucz. Dlatego ten wieczór był zróżnicowany nastrojowo i bogaty emocjonalnie. Resztę dodał towarzyszący jej zespół, który na instrumen