Nie obiecuję mile spędzonych chwil, bo byłoby to łgarstwem - mówi Paweł Sala przed piątkową premierą swojej sztuki "Zamarznięta" w Teatrze Wytwórnia w Koneserze. Ma świadomość, że tekst, który zdecydował się też reżyserować, jest mroczny i bolesny.
- Nie każdy widz jest na tyle ascetą, że zniesie taką pokutę wteatrze. Nawet grająca w spektaklu Ewa Szykulska też miała chwilę, gdy zaczęła się bać tej historii. Na stypendium Homines Urbani w Willi Decjusza w Krakowie Paweł Sala pojechał z konkretnym zamiarem - miał przygotować adaptację "Sercątka" Herty Muller. Ale już pierwszego dnia przeczytał maila od przyjaciółki z prowincjonalnego teatru, która mimochodem napomknęła o pewnej aktorce, która przestała przychodzić na próby, nikt tego nie zauważył, a po pewnym czasie sąsiedzi, zaglądając do jej okien, wypatrzyli plamę na dywanie i to była ona... - Zdarzenie, niewiele odbiegające od klimatu Herty Muller, a jednak bodziec był tak silny, że odłożyłem "Sercątko" i zacząłem zasypywać pytaniami moją przyjaciółkę. Sytuacja wsiąkającej w dywan kobiety była tak silna, to był tak mocny obraz, że trudno mi było się od tego uwolnić - mówi. W rym samym czasie w trakcie przejażdżki