Niedawno Piotr Beczała zadebiutował w nowojorskiej Metropolitan Opera, teraz po raz pierwszy wystąpi w spektaklu w Polsce. Stołecznej publiczności zdecydował się pokazać jako Książę Mantui w "Rigoletcie" Verdiego. Wystąpi tylko raz.
W tej roli pojawił się i w Nowym Jorku, wzbudzając entuzjazm po efektownie zaśpiewanej arii "La donna é mobile" - najsłynniejszym przeboju wszystkich tenorów. Nic więc dziwnego, że otrzymał propozycje kolejnych występów. W Polsce Piotr Beczała bardzo długo był nieznany. I trudno się dziwić, wyjechał zaraz po studiach. Żaden krajowy teatr nie zainteresował się nim, gdy pod koniec lat 90. zaczął odnosić sukcesy na festiwalu w Salzburgu czy w Operze w Zurychu. Ostatnio był w Warszawie w kwietniu ub. roku - wziął udział w koncertowym wykonaniu "Requiem" Verdiego, którym dyrygował Placido Domingo. Jest artystą rozchwytywanym przez najlepsze teatry, w tym sezonie oprócz Nowego Jorku ma spektakle w Covent Garden w Londynie, w operach Hamburga, Frankfurtu, Zurychu i Monachium. A ponieważ niedawno skończył 40 lat i jego głos nadal się rozwija, można się spodziewać, że jeden z najlepszych tenorów lirycznych Europy, jak pisze o nim zagraniczna prasa