Reprezentowała na świecie wczesny PRL. Wszyscy dziwili się, skąd taka postać, która świetnie umiała reprezentować kraj. Dobrze, że kontynuujecie cykl o gwiazdach, ponieważ nie można wytrzeć gumką PRL-u - mówi o naszym albumie o Ninie Andrycz wielki aktor Ignacy Gogolewski (83 l.).
Królową polskiego teatru, bohaterkę książki "Andrycz. Królowa PRL-u", znał kilkadziesiąt lat. Aktor podkreśla, że jego partnerka teatralna była niezwykłą perfekcjonistką. To był zaszczyt stać obok niej na scenie. - To nie była zwykła kobieta - mówi nam pan Ignacy. - Zdjęcie, którym zaczynacie książkę, gdy panią Ninę przed wojną uznano za królową mody, elegancji, do dziś zdobi ściany hotelu Bristol. Ale w tamtych czasach Nina Andrycz, żona premiera Józefa Cyrankiewicza (...), miała też wymiar wykraczający poza świat sztuki. Była ikoną, symbolem, dumą i chlubą Polski Ludowej. - Reprezentowała na świecie wczesny PRL. Wszyscy dziwili się, skąd taka postać, która świetnie umiała reprezentować kraj. Znała kilka języków: francuski, rosyjski... Była gwiazdą w czasach, gdy gwiazd u nas nie było. Kiedy wychodziła z teatru, wszyscy o tym wiedzieli, gdy wchodziła też. Wtedy w jej garderobie rozwijano dywan. Czasami była dokuczliwa, ale