Jeszcze kilka miesięcy temu Holoubka można było zobaczyć w Czytelniku, SPATiF-ie, u Bliklego. Dziś po wybitnym aktorze zostały tylko wspomnienia przyjaciół. I puste miejsca przy stolikach...
Po schodach w dół, później obok bufetu w lewo. Do niewielkiego stolika, przy którym niemal codziennie w kawiarni Czytelnika przy ul. Wiejskiej przesiadywał Gustaw Holoubek, nie jest trudno trafić. - Nigdy nie było trudno - mówi Janusz Drzewucki, redaktor naczelny wydawnictwa. - Był niezwykle otwartym człowiekiem, przyjmował każdego, ze wszystkimi chętnie rozmawiał. Najczęstszymi gośćmi Holoubka byli Tadeusz Konwicki i Andrzej Łapicki. Nazywaliśmy ich trzema muszkieterami - tak samo jak oni, dwaj aktorzy i reżyser, zdawali się być nierozłączni. Kiedy siedzieli razem, nikt nie śmiał im przeszkadzać. To były ich godziny - wspomina. Gustaw z dala od zgiełku Gdy Konwicki zjadł już obiad i wychodził z Czytelnika, Holoubek przesiadał się kilka metrów dalej, do stolika schowanego za filarem. - Tam spotykał się z Kazimierzem Kutzem, Henrykiem Berezą, Januszem Głowackim. Mieli bardzo mało miejsca, ale nikomu to nie przeszkadzało - dla nich liczyło