W ten weekend do Warszawy przyjeżdża Oliver Frljić ze spektaklem "Przeklęty niech będzie zdrajca swej ojczyzny". Kim jest lewicowy bałkański prowokator?
"Życzę wam Koranu zamiast Biblii, szariatu zamiast konkordatu, minaretu zamiast mariackiej wieży. Życzę wam, żeby wszyscy wasi synowie byli obrzezani. A każdy pisarz był Grossem" - usłyszała w Krakowie przed tygodniem publiczność spektaklu Olivera Frljića "Nie-boska. Wyznanie" - epilogu do jego odwołanej premiery sprzed dwóch lat. Odkąd z hukiem wyleciał z prób w Narodowym Starym Teatrze, jego nazwisko stało się synonimem skandalu. Ten 39-letni reżyser urodzony w Bośni, zamieszkały i kierujący teatrem w Chorwacji, a regularnie pracujący też w Serbii i Słowenii, uczynił konflikty społeczne w byłej Jugosławii podstawowym tematem swoich prac. "Przeklęty niech będzie zdrajca swej ojczyzny" miał premierę w 2010 r. w Lublanie. Spektakl zawiera m.in. paradę modeli w jugosłowiańskich trójbarwnych flagach. Aktorzy z Teatru Mladinsko wspominają m.in., w jaki sposób i w jakim momencie swojego życia przeżyli śmierć marszałka Tito. Ale Frljić nie up