Warszawski sezon teatralny zadbał o dostarczenie widzom pewnych urozmaiceń. Tak więc po "Ryszardzie III", jednej m pierwszych i okrutnych tragedii młodego Szekspira (o której pisałem w poprzednim felietonie), poszedłem - dla odmiany nastroju - na bardzo wesołą (choć także w pewnym sensie okrutną") komedią Fredry. "Mąż i żona" - najnowsza premiera Teatru Powszechnego cieszy sią bezustannym a dużym i zasłużonym powodzeniem. Dla mnie ta komedia, grywana raczej rzadko, ponieważ w swoim czasie uważano ją za niezbyt "moralną", łączy sią z mnóstwem wspomnień krakowskich. Jeszcze w roku 1947 wystawił ją na dziś już nie istniejącej małej scenie Starego Teatru Władysław Krzemiński z pewnymi, wymyślonymi przez siebie a zabawnymi uzupełnieniami. Dość znane były jeszcze wówczas głośne niegdyś ,,Obrachunki Fredrowskie" Boya i zawarty w nich spór pomiędzy uniwersyteckim fredrologiem prof. Kucharskim i samymi Boyem, który oczywiście zwalczał "naukow
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski, nr 280