Warszawa jest jedyną europejską stolicą, w której nie działa żaden zespół tańca współczesnego. Tancerze postanowili wziąć sprawy w swoje ręce.
Sytuacja sztuki tańca w stolicy układa się biegunowo. Na jednym krańcu mamy zespół baletowy Teatru Wielkiego, na drugim - maleńkie zespoły offowe działające przy domach kultury. Zupełnie nie jest reprezentowany środek, czyli taniec współczesny taki, jak go rozumieli wielcy twórcy tego gatunku Marta Graham, Merce Cunningham, czy Jiri Kylian. Założyciele fundacji Karol Urbański [na zdjęciu], Zbigniew Czapski-Kłoda oraz prezes zarządu Jacek Tyski, na co dzień tancerze Teatru Wielkiego, stawiają sobie dalekosiężne cele. - Przede wszystkim pragniemy stworzyć płaszczyznę rozmowy o sztuce tańca, jej miejscu w naszej rzeczywistości. Chcemy propagować taniec współczesny, edukować odbiorców, ułatwiać artystom rozwijanie ich sztuki - wylicza Tyski. - Istnienie fundacji umożliwia nam staranie się o dotacje, środki samorządowe i unijne. Autorzy pomysłu zdają sobie sprawę, że zainteresowanie tańcem współczesnym w naszym kraju i wiedza o nim są niew