Już pojutrze do księgarń trafia książka "Szekspir uzurpator". To zapis frapującej rozmowy, jaką krytyk Piotr Gruszczyński przeprowadził z Krzysztofem Warlikowskim, najbardziej nieklasycznym inscenizatorem Szekspira we współczesnym teatrze.
"Większość teatrów świata upaja się brzmieniem szekspirowskiego słowa bez wchodzenia w sens tego słowa. Można tak, ale po co", zastanawia się bohater książki. Pytanie zasadne dla kogoś, kto tak jak Warlikowski dziesięć razy rozprawił się z akademickim podejściem do elżbietańskiej klasyki. Wszystkie szekspirowskie inscenizacje reżysera (m.in. "Burza", "Hamlet", "Makbet", "Sen nocy letniej") wywoływały co najmniej irytację, jeśli nie furię konserwatywnych interpretatorów "Szekspira wygładzonego". To oni projekcję filmu porno w "Poskromieniu złośnicy" czy baraszki rozebranego do rosołu Hamleta bezwstydnie przezywali hucpą i obyczajowym skandalem. Teraz możemy podjąć próbę zrozumienia, o co właściwie chodziło Warlikowskiemu, gdy z taką finezją gwałcił święte frazy angielskiego wieszcza. "Postanowiłem wydobyć z Szekspira coś innego, aktualnego. Moi bohaterowie wyrastają z miejsc, w których się znajdujemy" - tłumaczy reżyser. I dodaje: