- Wykonano na mnie publiczny wyrok na oczach widzów. On chciał linczu, co potwierdził zwalniając mnie dyscyplinarnie cztery dni później - mówi Grażyna Szapołowska, aktorka zwolniona z Teatru Narodowego w Warszawie.
Pani Grażyno, według dyrektora Englerta w całej historii teatru polskiego nie zdarzyło się, by aktor nie przyszedł na spektakl nie z powodu choroby, czy śmierci, tylko tak po prostu, bo ma inne, lepiej płatne zajęcie... - To nie jest prawda. Wiem, że zdarzało się, że odwoływano spektakle z różnych powodów, m. in. innych zobowiązań aktorów etatowych. Niemniej jednak zespół i widzowie czekali na panią w teatrze do ostatniej chwili? - Dyrektor Englert doskonale znał sytuację, ale do ostatniego momentu zwlekał i sprzedawał bilety oraz wejściówki na spektakl, o którym od dwóch miesięcy wiedział, że nie może się odbyć z powodu mojego udziału w "Bitwie na głosy". Ale pani też wiedziała, że w tę sobotę ma pani obowiązek zagrać spektakl! - Nigdy bym nie podjęła decyzji o udziale w programie telewizyjnym, gdybym wiedziała, że koliduje to z moimi obowiązkami na etacie. Dlatego też dokładnie sprawdziłam terminy i okazało się, że sześć