Instytut Teatralny i Nowy Teatr zapraszają 2 października o 19.00 do foyer Nowego Teatru w Warszawie (ul. Madalińskiego 10/16) na spotkanie poświęcone postaci Marii Jaremy – malarki, rzeźbiarki, aktywistki. Przyjrzymy się osobowości artystki w perspektywie nowej książki Małgorzaty Dziewulskiej Awangarda podkarpacka. Dziewięć reportaży historycznych. Spotkanie poprowadzi Agata Małodobry, rozmowa będzie tłumaczona na Polski Język Migowy. Wstęp wolny.
„Upadek” był główną kategorią przy pomocy której artyści Grupy Krakowskiej oceniali otaczający świat. Z awangardą Zachodu dzielili doświadczenie pierwszej wojny i pokoleniowe przerażenie skutkami rabunkowej modernizacji. Niejako dodatkowo doznali wielkiego rozczarowania odrodzoną Rzeczpospolitą, z jej ideami, z kultem legionowych bohaterów, z innego świata niż ich świat. Próg ich tolerancji rzeczywistości wyznaczył rok 1933. Historycy epoki mówią o latach 30. jako o przymusowej adaptacji młodego pokolenia do rachunkowej cywilizacji kapitalizmu z jego „cynicznym półmrokiem”. Tworząc kolektyw, rzucali wyzwanie sfałszowanemu uspołecznieniu nowoczesności. Solidarność z biednymi nie tylko naznaczyła ich społeczną postawę, ale również i postawę artystyczną. Józef Jarema, brat Marii, jako jeden z reżyserów i autorów w teatrze Cricot uprawiał harcownicze błazeństwo plebejusza, który nie ma władzy, ale ją kwestionuje z pomocą performatywnego gestu. W Cricot ceniono jarmarczne atrakcje, a jeszcze bardziej – wnikliwe spojrzenie. Cricot zaczął się od imprez pt. „czarna kawa” lub „dancing” i do końca dawał nie spektakle, jak chcą dziś teatrologowie, lecz zaledwie składanki. Mieszanki form widowiskowych, mieszanki tekstów własnych autorów, w tym wybitnych poetów. Były tam ćwiczenia z prowokacji, z sięganiem po efekt absurdu. Ale skąd się wzięła – w czasach „upadku” – ta żywiołowa wesołość?
Maria Jarema wspominana była jako niezwykła tancerka. W swej grupie była szanowana (jako charakter), ale u recenzentów, a potem długo u historyków sztuki, figurowała na marginesie liderów. Ot, „młodsza siostra”, „Jaremianka”. W 1937 roku świat był pełen niepokonywalnej wzajemnej wrogości. Agnieszka Dauksza cytuje, co Maria Jarema pisała wtedy do matki: „tu się nie da, tak dłużej nie sposób”. Póki neoawangarda nie uczyniła (już po drugiej wojnie) z „kultu sztuki obalającej” interesownego użytku, był on azylem ludzi nieadoptowalnych, niedających się użyć. Wśród nich byli aktywiści Komunistycznego Związku Młodzieży Polski, ale przy warsztacie, w ciszy odosobnienia wyznawali ascezę, która pozwalała usłyszeć w sobie głos „całości”, a może doświadczyć zachwytu. Dawał temu świadectwo Wiciński w swej źle znoszonej sanatoryjnej samotności. Maria Jarema dała temu wyraz już po wojnie, wyznając, że tylko przy sztaludze czuje się sobą. Nie chciała konceptualizować swych obrazów, wszelka retoryka była jej obca, bliższy był taniec, tak uderzający również w dynamice rzeźb i obrazów. Twórczość rozumiała intymnie, nie jako publiczną ofensywę. Debaty ją nudziły. Swego zaangażowania nie dowodziła retoryką, lecz aktami działania, jak pomnik poległych.
Historię międzywojennej awangardy Europy Środkowo-Wschodniej do niedawna jeszcze ściśle dzielono na narodowe odcinki. Książka Awangarda podkarpacka. Dziewięć reportaży historycznych (Łeś Kurbas, Pawło Kowżun, Bohdan Ihor Antonycz, Stowarzyszenia artystyczne, Leopold Lewicki, Teatr malarzy Cricot, Henryk Wiciński, Tadeusz Kantor, Józef Chrobak) to pierwsze omówienie naraz wątków awangardy ukraińskiej, polskiej i żydowskiej jako działających na jednej ziemi (w górnym dorzeczu Wisły i Dniestru). Większość artystów, o których tu mowa, pochodziła z małych miasteczek, a były to wówczas miejsca spoza zasięgu europejskich map. Mimo to, zafascynowani „nowym widzeniem” docierającym z ośrodków nowej sztuki Zachodu, czuli się Europejczykami. Ale to nie owe nieznane dotąd procedury wyrazu artystycznego ostatecznie ukształtowały ich szczególny gatunek modernizmu. Raczej coś innego: warstwa głębokiej wyobraźni, z namacalnym doświadczeniem historii w brutalnej rywalizacji potęg politycznych.
Wyjątkowo bogate podłoże dwóch religii i kilku wyznań, a także od pokoleń silna więź z naturą sprawiły, że szukając przeciwwagi dla agresywnego porządku politycznego, zadali zasadnicze pytania całej cywilizacji Zachodu. Chcieli „ogarnąć” całość świata, ale przy tym rzadko izolowali się od własnych społeczności, i rzadko ulegali pokusom introspekcji. Ich zmysłowy i wizyjny, egzotyczny idiom zachował związki z „całością” w podobnym znaczeniu co duchowość podkarpackich przodków. Niejeden z nich był politycznym aktywistą lewicy (niektórzy – bolszewickiej), ale też chętnie przedstawiali się zupełnie inaczej: jako na poły pogańscy ekstatycy.
Małgorzata Dziewulska – autorka wielu publikacji o współczesnej inscenizacji i reżyserii, które przekraczają tradycyjne ramy (np. Grotowski, Lupa, Warlikowski). Pracowała w kierownictwie literackim Starego Teatru i Teatru Narodowego, jako praktyk reżyserowała w operze i filmie dokumentalnym. Autorka książek Teatr zdradzonego przymierza, Artyści i pielgrzymi, Inna obecność, od 2018 roku weszła w skład platformy badawczej Odzyskana awangarda. W jej ramach wydała ostatnio książkę Awangarda podkarpacka. Dziewięć reportaży historycznych (Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, 2024).
Agata Małodobry – historyczka sztuki i muzealniczka. Kustoszka w Dziale Sztuki Współczesnej Muzeum Narodowego w Krakowie, gdzie zajmuje się rzeźbą. Interesuje ją oddziaływanie rzeźby w przestrzeni społecznej oraz miejsce rzeźby polskiej w kontekście sztuki światowej. Kuratorka wystaw, autorka naukowych i popularyzatorskich publikacji o sztuce XX i XXI wieku. Szczególne miejsce w jej działalności zajmuje osoba i twórczość Marii Jaremy.