Krwawa farsa Martina McDonagha "Porucznik z Inishmore" [na zdjęciu], wyreżyserowana przez Macieja Englerta na Scenie w Baraku Teatru Współczesnego, doczeka się - w niedzielę [27 lutego] - setnego przedstawienia.
Zakodowane u Irlandczyków dążenie do rozwiązań siłowych, ze stosowaniem terroru włącznie, McDonagh próbuje rozbroić śmiechem. Na irlandzkiej wyspie ginie kot. Jego właściciel Padraic (Borys Szyc), aktywista "odłamu z odłamu" jednej ze zbrojnych formacji, rozpoczyna polowanie na rzekomych zabójców zwierzęcia - swego jedynego przyjaciela. Sytuacja szybko wymyka się spod kontroli. Zaletą sztuki Irlandczyka jest wyczucie paradoksu, umiejętność stopniowania napięcia, komizm sytuacyjny i słowny zawarty w żywych dialogach. Reżyser nie szczędzi widzom mocnych efektów. Ściany spływają posoką, a po podłodze walają się odcięte, obficie broczące kończyny. Farsa ma swoje prawa i jak mało która z konwencji wymaga na scenie równie radykalnych rozwiązań. W takiej scenerii przestają nawet dziwić bohaterowie przekomarzający się nad kolejnymi ćwiartowanymi zwłokami (świetni: Damian Damięcki - nagrodzony za tę rolę Feliksem Warszawskim i Przemysław Ka