EN

24.11.2023, 14:17 Wersja do druku

Warszawa. SEN I NIE albo przestroga przed zdziczeniem w Instytucie Teatralnym

27 listopada o godz. 19.00 w Instytucie Teatralnym rozpocznie się czytanie peformatywne tekstu „Sen i nie” Bogusława Schaeffera. Patronat medialny sprawuje polska sekcja AICT/ Klub Krytyki Teatralnej SDRP. Wstęp wolny.

fot. mat. organizatora

„SEN I NIE” Bogusława Schaeffera to niepozbawiona humoru opowieść o idealnej, rozkochanej w literaturze rodzinie (Izabella Bukowska-Hądzyńska-matka, Waldemar Barwiński-ojciec, Piotr Kramer-syn, Malwina Laska-córka), do której pewnego dnia wkracza tajemniczy Mentor (Oskar Hamerski).  

Sztuka napisana jest – jak zastrzega autor – „w formie koncertu instrumentalnego”. Zabieg ten z założenia sprawia, że tekst balansuje gdzieś między muzyką a teatrem. Schaeffer celowo zawiesza artystyczny kompas między nutą a słowem, interpunkcją a rytmem, emocją a melodią, a nawet – między aktorem wcielającym się w daną postać a wykonującym partię solową instrumentem…

„Jest to sztuka – jak solidny koncert – wirtuozowska”. – mówi autor. I dodaje: „Składa się ona – jak koncert – z trzech części (…) i scen, które pozwoliłem sobie opisać za pomocą włoskich określeń, nawiązując i w tym do muzycznego zwyczaju. Muzykę wypełnić tu może materiał przeróżny: od przyjaznej dla ucha nastrojowości aż po szaleńczą agresję”.

Wprowadzenie Schaeffera – jak zawsze – ma charakter wymijający, autor celowo wystrzega się nazwania tematu utworu. Tymczasem jest to rzecz na ten sam temat jak zawsze u Schaeaffera. Twórca przestrzega, że człowiek pod groźbą zdziczenia nie może wyrzec kultury. A więc to kolejna przestroga w stylu Witkacego, celowo zakryta formalnymi zabiegami i tytułem, który zaciera znaczenie. Bo to „sen” i „nie” sen, a więc co?

Tę nieznaną prawie sztukę Bogusława Schaeffera komentuje Tomasz Milkowski:

„Dziwna, mroczna sztuka. Na początku przypomina niemal mdłą sielankę – cała rodzina jest sobą zachwycona, że tacy kulturalni, oczytani i cenią literaturę. Wiodą rozmowę o redundancji. Tymczasem Ojciec wyjeżdża, pozostali nadal zachwyceni, także przyjacielem rodziny, a w szczególności Ojca, doskonałym pod każdym względem Mentorem. Ale chyba pozornie nim zachwyceni, skoro nie pojmują, dlaczego „wtargnął w ich życie”.

Syn i Córka debatują o nauce i sztuce i o wyższości jednej nad drugą. Wraca Ojciec, nie pochwala bezpłodnego rozmawiania o wszystkim, a zjawiająca się Matka zaleca okazywanie szacunku wszystkim, nawet ludziom nie dość dobrze wychowanym.

Wtedy przybywa Mentor, przyjmuje należne hołdy, po czym poczyna opowiadać swój sen. W owym śnie świat wygląda na opak. Po pierwsze nie ma rodziny, jest tylko Mentor i Ojciec, od którego dowiaduje się, że rodzina ruszyła na wycieczkę w góry. Po chwili zjawia się Matka, „odmłodzona, hoża” i nie poznaje Ojca; Syn w przebraniu żołnierza także go nie poznaje; Córka przemieniona w staruszkę wygląda na obcą. W tej sytuacji panowie rozpoczynają partię szachów.

Zmierzcha. Ojciec nie może zasnąć – zjawia się Matka, teraz jako mniszka i przepędza intruzów; Syn objawia się jako Bonaparte, studiujący arkana balistyki.

Córka spotyka Mentora na osobności i chwali za to, że ceni go Ojciec. Mentor jednak wyznaje, że czai się w nim demon jak w każdym. To moment przełomowy w sztuce, wychodzi szydło z worka.

Teraz scena tonie w brudach i nieporządku, a muzycznie jest nie do wytrzymania – „dobiega ryk trzech rodzajów muzyki naraz”.

Cały świat schodzi na psy, czołową gazetą okazuje się „Smród Świata”. Rodzina zamiast literaturze ulega reklamom, Matka bierze udział w nagraniu spota. Syn wykrzykuje: „Reklama jest ważniejsza od kultury”. Ojciec jeszcze się broni, ale jego najbliżsi kulturalnie się staczają, ich język staje się koślawy, a nawet plugawy. I on wkrótce zadeklaruje: „Oczyściliśmy się z wyższych aspiracji i jesteśmy szczęśliwi”.

Mentor wyznaje, że dla kurażu z rana udusił kilka osób. Najwyraźniej wyradza się w potwora, jego upiorne postulaty rysują świat bez zasad. Hasłem staje się prymitywne zawołanie: „Oko za oko, hoj! Powyzabijać gnoje!”. Rodzina wznosi durne okrzyki chóralnie i do rymu.

Kiedy próbują zawrócić z drogi prymitywizacji, jest już za późno, zdradza ich język, w którym grzęzną po uszy wraz z Mentorem. Jeszcze Ojciec próbuje się dopytać Syna, czy dobrze wypadł w tej scenie, ale to ostanie (dosłownie) podrygi przed wyduszeniem całej rodziny przez oszalałego Mentora, który nie kryje już nienawiści do domniemanych przyjaciół i całego świata. Świat absurdu staje się światem czarnej komedii, która połyka własne dzieci. Na koniec Mentor żegna się z publicznością rad, że nihilizm nie zginął, gotowy do siania spustoszenia. Ostatniej scenie towarzyszy demoniczna muzyka – disprezzo e determinato (pogardliwie i zdecydowanie). Dokonało się”.

Tytuł oryginalny

SEN I NIE albo przestroga przed zdziczeniem w Instytucie Teatralnym

Źródło:

AICT
Link do źródła

Autor:

Tomasz Miłkowski

Data publikacji oryginału:

24.11.2023