Trzy godziny obradowała w środę za zamkniętymi drzwiami rada artystyczna Teatru Powszechnego. Niczego nie zdołała ustalić.
Rada zebrała się, by omówić wydarzenia ostatnich dni, gdy wokół Powszechnego rozpętała się burza. Powodem był upubliczniony w poniedziałek wulgarny manifest teatru autorstwa byłego kierownika literackiego Roberta Bolesty, ale również poważny kryzys finansowy teatru - okazało się, że w budżecie jest prawie milionowa dziura. Na wczorajszym posiedzeniu rady obecni byli m.in. dyrektor artystyczny Remigiusz Brzyk, Kazimierz Kaczor i Zbigniew Zapasiewicz. Nie było ani dyrektora finansowego, ani naczelnego - Krzysztofa Rudzińskiego, który na swoje usprawiedliwienie przysłał e-mail z zawiadomieniem, że jest obłożnie chory, ale gdyby był pilnie potrzebny, w ciągu 20 minut jest gotów przerwać lekarskie zabiegi i stawić się w teatrze. Nic dziwnego, że rada nie zdołała ustalić żadnej strategii, ani finansowej, ani artystycznej. Od Remigiusza Brzyka usłyszeliśmy tylko suchy komunikat: - Zdania członków rady są podzielone, dlatego obrady zostaną wznowione