Peer Gynt, kultowy bohater romantyczny, stanie się współczesnym człowiekiem w nowym spektaklu Polskiego Baletu Narodowego. Premiera spektaklu Edwarda Cluga w najbliższy piątek na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w „Rzeczpospolitej”.
Tym razem twórcą premiery nie jest dyrektor Polskiego Baletu Narodowego Krzysztof Pastor. Przygotowuje ją 51-letni choreograf słoweński Edward Clug, który międzynarodowe uznanie zdobył, prowadząc zespół w Mariborze. Od kilkunastu lat pracuje również w teatrach niemal całej Europy.
Jego dwuaktowy spektakl „Peer Gynt” narodził się w 2015 roku w Zurychu. Potem Edward Clug zrealizował go m.in. w Wiedniu, Hanowerze czy Lipsku, wiosną przyszłego roku kolejna premiera odbędzie się w La Scali.
Podstawą jest oczywiście słynny dramat Henryka Ibsena, będący oskarżeniem XIX-wiecznego społeczeństwa norweskiego, egoistyczne zapatrzenie w siebie i brak duchowości.
Co zainteresowało Edwarda Cluga w dramacie Henryka Ibsena
Tytułowy bohater to prosty wieśniak, który nie liczy się z nikim, żyje w świecie wygórowanych marzeń i pragnień. By je zrealizować, wyrusza w świat i choć doświadczył wielu przygód, niczego nie udało mu się osiągnąć. Powraca więc do rodzinnej wioski, a zbawienie odnajduje w czystej miłości kochającej go Solveigi, którą niegdyś odtrącił.
W dramacie Ibsena – jak na utwór o romantycznym charakterze przystało – elementy realistyczne i folklorystyczne mieszają się ze scenami fantastycznymi. Poszarpana struktura całości nie ułatwia wystawienia „Peera Gynta” w teatrze. Znacznie lepiej można bohatera Ibsena pokazać poprzez taniec.
– Balet nie powinien opisywać drogi, jaką przeszedł bohater, natomiast może przedstawić jej konsekwencje i sytuacje, które go zmieniły. A nieustanna zmiana konwencji obecna w tekście Ibsena jest bardzo inspirująca dla baletu – uważa Edward Clug.
Słoweński choreograf nie zamierza opowiedzieć wiernie losów Peera Gynta opisanych przez norweskiego dramaturga. – Jest postacią osobną, inną, niepogodzoną z tym, co go otacza – mówi mi Edward Clug.– Interesowała mnie jego dociekliwość, która kazała mu sięgać po coś więcej nawet w sposób niezbyt legalny, oraz to, że kierowały nim zbyt wysokie ambicje. Bez trudu wskażemy takich Peerów Gyntów we współczesnej rzeczywistości, którzy zdobywają więcej, niż im jest należne, niż wynika z ich rzeczywistych zdolności. A wielu ludzi wygrywa coś, podążając na za swoimi pragnieniami, a potem przekonuje się, że szczęście znajduje się zupełnie gdzie indziej.
Najpierw „Peer Gynt”, a potem „Faust”
„Peer Gynt” był pierwszym dużym spektaklem baletowym, jaki stworzył Edward Clug, mimo że jako choreograf zadebiutował już, mając 23 lata. Zaczynał jednak od choreograficznej pracy w teatrze dramatycznym w Mariborze i zapewne zdobyte wówczas doświadczenia zaowocowały, że w jego baletach jest dużo elementów teatralnych.
– Przez pierwsze lata skupiłem się na krótkich pracach i choć kończyły się sukcesem, czułem, że brakuje mi doświadczenia – opowiada dzisiaj. – To był długi proces stawania się choreografem, nim poczułem ludzkie ciało, nauczyłem się przekazywania tego, o co mi chodzi, wydobywania emocji z tancerzy.
Sukces „Peera Gynta” sprawił, że Edward Clug zaczął otrzymywać propozycje stworzenia kolejnych takich historii. – Uznano, że jestem dobrym opowiadaczem historii – śmieje się, i dodaje: – Bohaterem mojego drugiego baletu narracyjnego w Zurychu był „Faust”. Oba spektakle odniosły sukces także dlatego, że siła tych tematów tkwi w ich strukturze teatralnej. Zresztą najpierw zaproponowałem w Zurychu „Mistrza i Małgorzatę” według Bułhakowa, ale uznano, że ta powieść nie jest zbyt popularna w Szwajcarii. Generalnie pociągają mnie uniwersalne tematy z elementami świata fantastycznego, takie właśnie jak „Peer Gynt”, „Faust”, „Mistrz i Małgorzata”.
Klasyczny pop Edvarda Griega
Realizując baletowego „Peera Gynta”, sięgnął po najbardziej znany w świecie utwór norweskiego kompozytora Edvarda Griega, do którego zwrócił się Henryk Ibsen, by napisał muzykę do premiery jego dramatu w 1876 roku. Powstało 26 numerów muzycznych, z części z nich kompozytor stworzył potem dwie suity orkiestrowe, które zyskały popularność znacznie większą niż dramat Ibsena. „W grocie króla gór czy „Pieśń Solvejgi” to dziś niemal klasyczny pop.
Nie skorzystałem z tego, co Grieg odrzucił, tamte fragmenty nie były dla mnie inspirujące – mówi Edward Clug. – Potrzebowałem natomiast czegoś, co towarzyszyłoby niektórym postaciom matki, współgrało z krajobrazem, naturą, czegoś bardziej żywiołowego, dynamicznego, metaforycznego i czarodziejskiego. W teatrze można wszystko dopowiedzieć słowami, w balecie potrzebna jest muzyka. Znalazłem to w innych utworach kameralnych i koncercie fortepianowym Griega.
Kierownictwo muzyczne „Peera Gynta” sprawuje ukraiński dyrygent Aleksiej Bakłan, od kilku lat współpracujący z Polskim Baletem Narodowym.