- Kiedyś stałem na podwórku przed kamienicą o pierwszej w nocy i zastanawiałem się, jak nazwać teatr. A ona mówi do mnie: "Kamienica, wariacie! Kamienica!" - wspomina Emilian Kamiński. Jutro premierą spektaklu "ZUS czyli Zalotny Uśmiech Słonia" jego Teatr Kamienica rozpoczyna uroczyste obchody 5. urodzin.
To była miłość od pierwszego wejrzenia? - Warszawa jest moim rodzinnym miastem, czuję się z nią bardzo związany. Od początku szukałem warszawskiego miejsca. Gdy wszedłem na podwórko tej zaniedbanej wówczas kamienicy, pomyślałem: "Mam Cię, mam Cię, moja Warszawo!". Oglądając zalane magazyny i zawalone pomieszczenia,po których biegały jeszcze szczury, dostałem prawdziwego świra. Towarzysząca mi pani Wanda dostrzegła to chyba w moich oczach, bo zapytała ze zdziwieniem: "Czy pan się dobrze czuje, tu pan widzi teatr?". Odpowiedziałem: "Tak, tu widzę mój teatr!". Wiele osób głaskało mnie potem z politowaniem po ramieniu, nie wierząc, że uda mi się zamienić ruinę w coś pięknego. To się udało. Warszawski profil próbujecie zaznaczyć nie tylko w repertuarze. - Przed teatrem wita nas przedwojenny tramwaj, zadbaliśmy o wystrój z epoki. Nasza kamienica to w końcu zabytek, który ma dobrze ponad sto lat. Jakimś cudem ocalała z wojny. Przygoto