Po prawie 400 spektaklach, po prawie ośmiu latach grania, Teatr Montownia zdecydował się pożegnać z jednym z najgłośniejszych swoich tytułów. Dziś dwa ostatnie pokazy ich "Testosteronu".
Zdarzali się widzowie, którzy opuszczali teatr już po kilkunastu minutach tego spektaklu. Do "Gazety" przychodziły listy od czytelników ze skargami, że przedstawienie jest "zbyt wulgarne''. Ale są też takie osoby, które oglądały "Testosteron" po kilka, kilkanaście razy. Nie ma wątpliwości, że "Testosteron" Andrzeja Saramonowicza w reżyserii Agnieszki Glińskiej to jeden z największych hitów teatralnych ostatnich lat. Nikt się nie zaśmiał - Nasza przygoda z "Testosteronem" to temat na książkę - podpowiada Rafał Rutkowski, jeden z aktorów Teatru Montownia zaczyna swoją opowieść. - Iskrą do powstania sztuki było moje spotkanie z Andrzejem Saramonowiczem w knajpce na Żoliborzu. Siedzieliśmy tam rozczarowani życiem i rozmawialiśmy o tym jak kobiety potrafią dać facetom wkość. Po tej typowej rozmowie dwóch samców Andrzej zaproponował, że może napisze o tym sztukę - opowiada Rutkowski. Drugim "przełomowym momentem" - jak mówi Rafał Rutkowski