Od organizatorów akcji Trans-fuzja, w ramach której zapłonęły wczoraj znicze przed martwymi teatrami Warszawy, otrzymaliśmy list otwarty do dyrektora Biura Teatru i Muzyki Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy Janusza Pietkiewicza
Warszawa szczyci się tym, że ma najwięcej miejskich scen w Europie. Czas uświadomić sobie, że sama ilość jeszcze o niczym nie świadczy. Stołeczne teatry nie wykorzystują wszystkich swoich możliwości, nie poszukują nowych środków, nie podejmują dyskusji o współczesnym świecie, oddając się komercji i pielęgnując archaiczne formy. Stoi za tym brak szacunku dla widza, z którym nie podejmuje się poważnej rozmowy. Zapomina się o tym, że prawdziwie istotny teatr nie może być tylko poprawny - musi rozdrapywać i irytować. Wszystko to sprawia, że Warszawa od dawna przestała być teatralną stolicą Polski. Tutejsze spektakle bardzo rzadko są zapraszane na jakiekolwiek festiwale. Warszawskie sceny są zacofane nie tylko wobec Berlina, Wiednia czy Londynu. Daleko im nawet do prężnie działających teatrów Gdańska, Wrocławia, Wałbrzycha czy Legnicy. Zaniepokojeni artystyczną martwicą większości warszawskich scen domagamy się podjęcia rzetelnej dys