Nikt jeszcze w Polsce nie wystawiał "Kamasutry". Autorki przedstawienia przekonują, że klasyczne dzieło z IV wieku mówi też o współczesnych. "Kamasutra. Nauka rozkoszy" - premiera już dziś na Scenie na Woli im. Tadeusza Łomnickiego.
- Miejsca, które należy całować, to: policzki, włosy, oczy i czoło. Pierś mężczyzny. Pierś kobiety. Wargi. Pod ramiona. Przyrodzenie niewieście... - tego i wielu podobnych, jakże przydatnych rzeczy, dowiemy się z komediowego spektaklu "Kamasutra. Nauka rozkoszy", którego premiera już dziś na Scenie na Woli im. Tadeusza Łomnickiego. Biorąc na warsztat tekst Watsjajany Mallanagi, reżyserka Aldona Figura powraca do zagadnień, których do tykała już wcześniej w "Tiramisu", czy wystawiając głośne "Monologi waginy" Eve Ensler. Tym razem zadanie nie należy do najłatwiejszych: chodzi w końcu o hinduski traktat pisany z myślą o młodych mężczyznach, który zdążył obrosnąć szeregiem mitów związanych z nieustająco elektryzującym tematem ludzkiej seksualności. Wszyscy o "Kamasutrze" słyszeli, wszyscy mają o niej jakieś wyobrażenie, tylko czy ktokolwiek wie, czym jest naprawdę? Ku zdziwieniu niejednego widza okazuje się, że przynosi odpowiedzi