- Analogiami z Szekspirem jest zafascynowany nasz producent Lejb Fogelman, który zauważył rzecz niezwykle znaczącą: że w XXI wieku energia atomowa w ręku ludzi owładniętych chorobliwą rządzą władzy jest siłą równie ciemną i niszczącą jak Kaliban w "Burzy" - mówi Tomasz Karolak, dyrektor sceny IMKA, przed środową premierą sztuki "Kopenhaga" o dylematach fizyków.
Rz: Co by pan zrobił, gdyby był fizykiem jądrowym pracującym dla Armii Krajowej i w 1941 r. mógł skonstruować bombę atomową, która zniszczy III Rzeszę i zakończy II wojnę światową? Tomasz Karolak: Nie zastanawiając się wiele - pracowałbym nad nią! Pytam, oczywiście, w związku z rozterkami dwóch głównych bohaterów "Kopenhagi", fizyków jądrowych: Niemiec Heisenberg pracuje dla III Rzeszy, Duńczyk Bohr zaś chce pomóc aliantom. - Historia przedstawia się następująco: Niemiec Heisenberg przyjeżdża do Bohra, duńskiego naukowca żydowskiego pochodzenia, podczas okupacji internowanego, którego był studentem. Takie spotkanie odbyło się w 1941 r. Nie ma tylko pewności, czego dotyczyła rozmowa. Autor sztuki Michael Frayn oparł ją na wspomnieniach Heisenberga. Twierdził on po wojnie, że chciał wybadać Bohra, czy nie działa na rzecz amerykańskiego programu atomowego. Przekonywał też, że sam spowalniał prace Niemców, nie chciał bowie