- Interesuje mnie taki teatr, który wywołuje u widzów wzruszenie, emocje od śmiechu po łzy. Teatr, który pozwala uwierzyć w fikcję - mówił Jerzy Stuhr w czwartek w naszej redakcji podczas spotkania w cyklu "Film, muzyka teatr w Gazeta Cafe".
Takie cele postawił sobie w "Kontrabasiście" - monodramie, który gra już od 1985 roku. - Kiedyś w pierwszych rzędach zasiedli wyłącznie mężczyźni. I cały czas dopowiadali, mrugali do mnie okiem: "Tak panie kolego", "zgadza się", "też tak mam". Okazało się, że była to wycieczka kontrabasistów. Utwierdzili mnie w tym, że ta postać jest wiarygodna - mówił Jerzy Stuhr. Nie ukrywa, że coraz trudniej jest mu odnaleźć się we współczesnym teatrze, bo nie zawsze go rozumie. Tym bardziej ceni sobie współpracę z Teatrem Polonia, w którym gra w "32 omdleniach" według Czechowa, a teraz pokazuje też swojego "Kontrabasistę". - Spektakle w Polonii mam zaplanowane do końca roku. Krystyna Janda wzięła mój kalendarz i zakreśliła terminy: "gramy wtedy, wtedy, a w sylwestra dwa razy" - opowiadał. Na najbliższe przedstawienia biletów brak.