Wejście policji do ośrodka mającego tropić incydenty rasistowskie jego działacze uznali za próbę zastraszenia. Jednak lider ośrodka od dawna ma problemy z prawem.
W miniony piątek do siedziby Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych TrzyRzecze w Warszawie weszli policjanci i zabrali m.in. komputery należące do członków zarządu oraz dokumenty. W podobnym celu mundurowi mieli odwiedzić mieszkania tych osób. Przedstawiciele Ośrodka podnieśli alarm. To "próba zastraszenia i zniszczenia niewygodnej dla rządzących legalnie działającej organizacji pozarządowej" - napisali na profilu społecznościowym. Wytknęli, że policjanci zabrali nawet komputery będące "teatralną dekoracją". Tymczasem białostocka prokuratura, która wysłała funkcjonariuszy do Ośrodka, wyjaśnia, że działania były związane ze śledztwem dotyczącym nadużyć finansowych. Toczy się ono od kwietnia 2016 r. - Śledztwo dotyczy podrobienia kilkudziesięciu dokumentów, dokonania szeregu wyłudzeń i usiłowań wyłudzeń, a także udaremniania zaspokojenia należności wierzycieli - poinformował Łukasz Janyst, rzecznik Prokurat