"Współpraca z koreańską bezpieką przy okazji wystawienia dzieła Umiłowanego Przywódcy nie różni się niczym od współpracy z neonazistami przy wydawaniu dzieł Adolfa Hitlera" - piszą środowiska lewicowe o próbie wystawienia sztuki Kim Ir Sena przez Katarzynę Bratkowską.
Opera "Morze krwi" napisana przez byłego północnokoreańskiego dyktatora została we fragmentach pokazana pod koniec czerwca przez kilkanaście kobiet skupionych w "Amatorskim Froncie Operowym". Feministki reklamowały sztukę, określając ją mianem rewolucyjnej opery koreańskiej, opowiadającej o walce koreańskich kobiet z uciskiem japońskich okupantów i patriarchatem. Ich zdaniem pokazane w sztuce wydarzenia pokazują przełamanie tradycyjnego podziału, w którym walka zbrojna jest zarezerwowana dla mężczyzn. Jedną z organizatorek wystawienia opery jest znana feministyczna działaczka Katarzyna Bratkowska. Przypomnijmy, że w grudniu 2013 r. zasłynęła zapowiedzią dokonania aborcji w wigilię świąt Bożego Narodzenia. W wywiadzie dla "Rz" mówiła także, że jest komunistką, a komunizm to "najbardziej proludzki humanitarny ustrój". Bratkowska chce wystawić "Morze krwi" w całoście na jesieni. Nie wiadomo jednak, czy do tego dojdzie. Oburzenie już samymi