EN

24.01.2025, 09:25 Wersja do druku

Warszawa. Dziś premiera monodramu Ewy Kasprzyk „Sztuka i seks, czyli Peggy Guggenheim”

Spektakl opowiada o kobiecie, która była na owe czasy feministką; broniła swoich wartości, nie poddawała się ocenom innych – mówi PAP aktorka Ewa Kasprzyk, wykonawczyni monodramu „Sztuka i seks, czyli Peggy Guggenheim”. Premiera na Scenie Małej Warszawy – w piątek.

fot. Sara Niedźwiecka/ oprawa graficzna: Piotr Grzegorzewski

"Mój monodram opowiada o życiu Peggy Guggenheim, o jej bardzo ciężkim zadaniu zbierania kolekcji dzieł sztuki XX wieku, o zagrożeniach czyhających na tę kolekcję w czasie II wojny światowej, o jej relacjach z córką, o jej licznych romansach" - wyjaśniła Ewa Kasprzyk. Przyznała, że "Sztuka i seks to bardzo trafny tytuł".

Aktorka wyjaśniła, że spektakl "generalnie opowiada o kobiecie, która była na owe czasy feministką; która broniła swoich wartości, która nie poddawała się ocenom innych". "Bo nie było łatwo wypromować w tamtych czasach sztukę współczesną i artystów, którzy tak naprawdę byli nieznani" - oceniła.

"Myślę, że Peggy Guggenheim była kolorową postacią. Bazuję na tekście, który został napisany" - mówiła. "Chciałabym przedstawić ją jako postać, która może jest trochę zapomniana, która nie jest tak dobrze pamiętana jak inne postaci popkultury. Myślę, że w takim ogólnym odbiorze, to, co w niej jest najciekawsze, to zmienność jej nastrojów" - wyjaśniła Ewa Kasprzyk.

Zwróciła uwagę, że "mimo przeszkód życiowych cechował ją optymizm, wiara w to, że ta kolekcja dzieł sztuki - te jej dzieci - to jest coś o co warto było walczyć". "Warto było zabiegać, w czasie wojny pakować obrazy, przechowywać, wysyłać je" - powiedziała.

"Uważam, że była w niej chęć i determinacja w kwestii kontaktu z córką. To ważny wątek, mówiący o relacji, w której matka jest wielką gwiazdą, bywającą na salonach, a córka jest kompletnie wycofana, skromna" - mówiła. "Oczywiście, kończy się to wszystko tragedią" - tłumaczyła aktorka. "Dlatego mówię, że jeżeli nawet spotykają ją bardzo ciężkie przeżycia - bo przecież jej ojciec zginął na Titanicu, gdy miała 12 lat - to ona zawsze wychodzi z tych sytuacji obronną ręką" - powiedziała Ewa Kasprzyk.

Artystka podkreśliła, że jej bohaterkę "cechowała wiara w to, że jest po to na tej ziemi, żeby zrobić coś, co jest ważne dla niej i dla przyszłych pokoleń" - oceniła Kasprzyk.

"Peggy Guggenheim widzowie poznają w jej latach sześćdziesiątych, kiedy jeszcze nie jest bardzo starszą panią, ale jest kobietą na etapie rozliczeń, kiedy zastanawia się, co zrobić ze swoją spuścizną i kiedy zwyczajnie cofa się w czasie" - powiedziała PAP reżyserka Karolina Kirsz.

Zwróciła uwagę, że między III i IV aktem mija kolejnych kilka lat. "W międzyczasie Peggy siwieje i jest już naprawdę na ostatnim etapie swojego życia. Postanawia przekazać swoją kolekcję wujkowi Solomonowi. To trudna decyzja ponieważ jedną z głównych osi napięć w tej sztuce jest rywalizacja bohaterki z jej wujkiem, który reprezentuje świat mężczyzn, pełnych władzy, pieniędzy, ludzi ustanawiających pewne standardy" - mówiła. "Z kolei ona uchodzi za tą głupią, mała, biedną, która zajmuje się nie wiadomo czym. On gromadzi tą wspaniałą, uznaną sztukę, a ona - jego zdaniem - zbiera bohomazy" - zaznaczyła Kirsz.

Reżyserka wyjaśniła, że "choć Peggy jest mało szanowana, na końcu okazuje się, że tym, który zabiera o zakup jej kolekcji, jest właśnie jej wujek".

Pytana, jaką kobietą była Peggy Guggenheim, Karolina Kirsz powiedziała: "sztuka mówi o jej dwóch największych namiętnościach - sztuce i seksie". "Peggy słynęła z bardzo wielu romansów. Była niezwykle kochliwa. Miała rozliczne dłuższe i krótsze związki, chociaż zaledwie dwóch mężów" - oceniła. "Z czego jednym był Max Ernst, bądź co bądź malarz, który skorzystał na tej relacji. Bo to był fantastyczny niemiecki artysta, który się zupełnie nie sprzedawał. Znajomość z Peggy, a potem małżeństwo z nią zdecydowanie otworzyły mu drogę do kariery" - podkreśliła reżyserka.

Przyznała, że "drugą pasją Peggy Guggenheim była sztuka". "Złapała tego bakcyla, będąc jeszcze w Paryżu, a tym, który ją pierwszy zainteresował sztuką nowoczesną, był Samuel Beckett" - powiedziała. "Chociaż sama Peggy przyznawała, że sama wolała sztukę renesansu. Była zakochana w malarstwie Giorgione, włoskich malarzy z tej epoki" - wyjaśniła Kirsz. "Beckett powiedział jej, że gromadzenie sztuki współczesnej, jest jej obowiązkiem, bo gromadzić oznacza zarazem chronić" - powiedziała. "Peggy uznała, że w sumie może to robić, bo znała tych wszystkich nowoczesnych artystów" - tłumaczyła reżyserka monodramu.

Przypomniała, że "w międzyczasie wybuchła II wojna światowa, a Hitler zaczął konfiskować i niszczyć sztukę współczesną". "W tej sytuacji Peggy poczuła, że to jej misja: chronić i ocalić sztukę współczesną" - wyjaśniła Kirsz.

Reżyserka przypomniała, że kolekcjonerka miała dwójkę dzieci - Sindbada i Pegeen - z Laurence'em Vailem. "W spektaklu widzimy próby pogodzenia się Peggy z córką. Natomiast syn bardzo ją zawiódł" - mówiła. "Po pierwsze, powtarzała, że był bardzo głośny, co jej bardzo przeszkadzało. Po drugie, miał okropny nos Guggenheimów. Dlatego oddała go ojcu. Stwierdziła, że będzie sprawiedliwie, gdy każde z rodziców będzie miało jedno z dzieci" - tłumaczyła. "Sobie zachowała Pegeen, która była blond aryjską boginią. Piękna, smukła i do tego była artystką" - dodała twórczyni przedstawienia.

"Peggy Guggenheim kochała artystów i seks. Kupowała obrazy, żyła jak chciała, wikłała się w toksyczne związki i relacje. Kolekcjonowała sztukę swoich czasów wtedy, gdy ta nie była jeszcze nic warta. Czarna owca rodziny słynnych miliarderów zbierała dzieła sztuki, o których jej wujek Salomon - twórca prestiżowego nowojorskiego muzeum - twierdził, że przynosi jedynie wstyd nazwisku Guggenheim. Czas pokazał, że to Peggy miała rację i jej kolekcja stała się najważniejszą prywatną kolekcją XX wieku, symbolem wolności i prawa do samostanowienia" - napisano o bohaterce monodramu.

Jak wyjaśniono w zapowiedzi, "w sztuce poznajemy Peggy jako starzejącą się kobietę mieszkającą w swoim Palazzo w Wenecji - otoczoną przez wierne pieski, obrazy, służących i gondolierów".

Autorem sztuki jest amerykański scenarzysta i dramatopisarz Lanie Robertson. Przekładu dokonała Elżbieta Woźniak. Reżyseria - Karolina Kirsz. Scenografię i kostiumy zaprojektowała Adrianna Matwiejczyk. Występuje Ewa Kasprzyk.

Premiera - 24 stycznia o godz. 19 na Scenie Małej Warszawy (ul. Otwocka 14). Kolejne przedstawienie - 8 lutego.

Źródło:

PAP