Teatr Ateneum zaprasza na początku lutego na czytanie performatywne sztuki „Arthur i Klara” Stefana Vögla w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego oraz na spotkanie z Grażyną Barszczewską w cyklu „Moje Ateneum”.
5 lutego (poniedziałek) | godz. 19.00 (Scena 61) | wstęp wolny (rezerwacja miejsc)
Autor: STEFAN VÖGEL
Przekład: Marek Szalsza
Reżyseria: W. Kostrzewski
Obsada: Olga Sarzyńska, Adam Cywka, Paweł Gasztold-Wierzbicki
Data i miejsce: 5 lutego, godz. 19.00, Teatr Ateneum
Partnerzy: Austriackie Forum Kultury, Agencja Dramatu i Teatru ADiT, Teatr Ateneum
Dwoje zdesperowanych, złamanych życiem ludzi, rozdzielonych ścianą pokoju hotelowego. Ona młoda, nie umie znaleźć sobie miejsca po stracie męża i dziecka, którzy zginęli w kierowanym przez nią samochodzie; jej stosunek do samobójstwa jest raczej instynktowny i romantyczno-emocjonalny. Wiele starszy od niej Arthur, nie mogąc pogodzić się ze śmiertelną diagnozą pragnie za wszelką cenę oszczędzić sobie bólu, a bliskim, których w przeszłości bardzo zranił (dopiero pod koniec sztuki rozpoznajemy szkodliwość jego czynu) kłopotów: swoje „filozoficzne” samobójstwo ma dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Następnego dnia zamierza udać się do kliniki eutanazji w Amsterdamie i tam odejść bez szumu i rozlewu krwi. Teraz siedzi w pokoju hotelowym i pisze pożegnalny list do dzieci, pragnąc tylko spokoju i pysznego bordeaux, kiedy z pokoju obok dociera do niego głośno nastawiona muzyka The Doors. Wściekły na hałasy poznaje sprawczynię zamieszania, która tego wieczora również zamierza pożegnać się z życiem, mając do wyboru cały arsenał środków. Najpierw słucha jej tragicznej historii, doradzając jak najskuteczniej popełnić samobójstwo, a następnie, uświadomiwszy sobie ironię ich losu, próbuje z determinacją odwieść ją od tego czynu. Dzięki Arthurowi Klara zapragnie znów żyć – i zajmie się doprowadzeniem Arthura do pogodzenia ze sobą. Zabiera go na wycieczkę po Amsterdamie, która znajdzie swoje szczęśliwe zakończenie… w łóżku. Arthur jednak nieugięty w swoich zamiarach nie zdąży na swój termin w klinice. Ale odrzucona przez niego Klara rzuca się z okna, wpada do kanału, z którego wyciągnie ją zszokowany, ale właśnie dzięki temu trzeźwo myślący Arthur…
Tak zaczynają swoje nowe, wspólne życie… chociaż Arthur wkrótce odejdzie, pozostawi po sobie kolejnego potomka, dobrze wspominającą go rodzinę, której zrekompensuje dawne krzywdy.
Ciepła i mądra tragikomedia, pełna zaskakujących zwrotów, ze znakomicie napisanymi postaciami, prawdziwymi do granic możliwości, a jednocześnie zaskakującymi. Przeżywając z nimi walkę o sens życia, otrzymamy wielki zastrzyk energii i spędzimy pogodny, a zarazem refleksyjny wieczór w teatrze, mając szansę na oswojenie się z trudnymi tematami, jak śmierć, przemijanie i rozliczenie z własnym życiem.
STEFAN VÖGEL
Ur. 1969 w Bludenz w Austrii, dorastał w Gurtis, wiosce liczącej 200 mieszkańców. Po ukończeniu informatyki i ekonomii w Zurychu poświęcił się całkowicie twórczości scenicznej. Od 1993 r. jest niezależnym autorem oraz aktorem. Pierwsze sukcesy odniósł jako autor kabaretu pt.Grüß Gott in Voradelberg. Vögel cieszy się renomą jako autor powieści, sztuk teatralnych oraz scenariuszy filmowych. Jego sztuki Eine gute Partie, Global Player, Biały puch (Süßer die Glocken) oraz Najsłodsze owoce cieszą się wielkimi sukcesami na niemieckich scenach, a Bella Donna została z powodzeniem wystawiona na scenie Teatru Bagatela w Krakowie.
MOJE ATENEUM to cykl spotkań-rozmów z aktorami Teatru Ateneum. Rozmawiamy o historii naszej sceny, przypominamy największe kreacje aktorskie, próbujemy uchwycić specyfikę Ateneum we wspomnieniach i anegdocie.
6 lutego, MOJE ATENEUM: Grażyna Barszczewska
Od ponad dwunastu lat zaprasza na Scenę na Dole im. Wojciecha Młynarskiego do Teatru Ateneum na niezwykły wieczór. Trochę to jest kabaret w nieco przedwojennym duchu, trochę seans muzyczny, a trochę rewia pure-nonsensownych żartów w najbardziej wyrafinowanym stylu. “Sceny niemalże małżeńskie Stefanii Grodzieńskiej” – bo o tym przedstawieniu mowa – żywią się również wyimkami z biografii autorki i bohaterki, a także piosenkami autorstwa jej męża Jerzego Jurandota. Publiczność Ateneum pokochała ten niewielki spektakl, niektórzy z widzów przychodzą nań po wiele razy. Nie byłoby tego wieczoru, gdyby nie nadzwyczajna para – Grażyna Barszczewska i Grzegorz Damięcki. To właśnie Ona do “Scen…” stworzyła scenariusz, otrzymawszy uprzednio błogosławieństwo samej Stefanii Grodzieńskiej. “Jak z tych moich kawałków można coś zrobić na scenę, to proszę bardzo korzystać. Zapraszam się na premierę” – tak dokładnie brzmiały słowa humorystki. Grażyna Barszczewska poczuła się nimi namaszczona, a jak ogromna ciąży na nie odpowiedzialności poczuła dopiero po odejściu Pani Stefanii. Wciąż jednak wraz z Grzegorzem Damięckim wskrzeszają Ją w Ateneum.
Dla wybitnej Aktorki “Sceny niemalże małżeńskie” to powrót do teatru na Powiślu po niemal trzydziestu latach. W międzyczasie grała tu jeszcze swój recital “Kobieta”, ale ze sceną przy Jaracza najściślej związana była przez lata jedenaście, od roku 1972. Do Ateneum przyszła z Krakowa, gdzie w PWST studiowała, wyrzucona ze szkoły warszawskiej (Jest Pani za delikatna na aktorkę – usłyszała), a potem grała na deskach teatrów Słowackiego i Ludowego. Kiedy znalazła się w Warszawie, swe kroki skierowała do Ateneum, do dyrektora Janusza Warmińskiego. I zadebiutowała w jego znakomitej “Kuchni” u boku m.in. Andrzeja Seweryna, Jerzego Kamasa i Romana Wilhelmiego, który stał się na lata jej ulubionym partnerem na scenie i na ekranie. Można wyliczać ich duety, ale przywołajmy jedynie ten uwielbiany przez szeroką widownię – w serialu “Kariera Nikodema Dyzmy”.
Przez bogatą w wydarzenia artystyczne dekadę Barszczewska zagrała w legendarnych spektaklach Ateneum, choćby “Ameryce” i “Bloomusalem” Jerzego Grzegorzewskiego, “Fantazym” i “Tragicznym dziejach doktora Fausta” Macieja Prusa, “Żeglarzu” Bogdana Hussakowskiego, “Ślubach panieńskich” Jana Świderskiego, “Balu manekinów”, “Pannie Tutli-Putli” i “Tryptyku listopadowym” Janusza Warmińskiego. Była jedną z najważniejszych postaci absolutnie wyjątkowego w owych czasach zespołu.
Dziś Grażyna Barszczewska, od czterech dekad związana z warszawskim Teatrem Polskim, wciąż bardzo lubi wracać do Ateneum. Zawsze powtarza, że w swych rolach chce nie grać, a być – prawdziwie być – swymi bohaterkami. Nawet wtedy, gdy są jej odległe, gdy nie czuje do nich szczególnej sympatii. I po setkach wspaniałych kreacji wciąż pamięta słowa Gustawa Holoubka, powtarzającego, że aktorzy muszą kochać swój zawód, wykonywać go najszlachetniej, ale nigdy nie zapominać, że nie są pępkami świata, bo nikt nim nie jest.
Bohaterką kolejnego spotkania w cyklu “Moje Ateneum” będzie Grażyna Barszczewska.