- Oliver Frjlić nie może ponosić odpowiedzialności za to, jak "Klątwę" relacjonują media. By ocenić, czy doszło do obrazy uczuć religijnych, trzeba obejrzeć spektakl w całości, wziąć pod uwagę użytą konwencję i intencję jego twórcy - mówi prawniczka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Obraza uczuć religijnych i publiczne nawoływanie do popełnienia zbrodni - takie zarzuty grożą twórcom spektaklu "Klątwa", którego premiera odbyła się w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Od środy śledztwo prowadzi prokuratura okręgowa z warszawskiej Pragi. Dochodzenie toczy się "w sprawie", bez wskazywania, kto miałby ewentualnie ponieść odpowiedzialność. - Na tym etapie prowadzimy analizę prawną zachowań, do jakich miało dość podczas spektaklu - tłumaczył rzecznik praskiej prokuratury Łukasz Łapczyński. "Publicznym nawoływaniem do zbrodni" miałaby być scena, w której postać grana przez aktorkę Julię Wyszyńską opowiada o pomyśle, by podczas spektaklu odbyła się kwesta na próbę zabójstwa Jarosława Kaczyńskiego. Postać dodaje, że twórcy "Klątwy" nie zdecydowali się na nią ze względu na potencjalne konsekwencje prawne. - Zaznaczam, że nie widziałam tej sceny. Wydaje mi się jednak, że trudno w tym kontekście mówić o rzeczy