Finał festiwalu Niewinni Czarodzieje nie zachwycił. To, że jego ostatnie dwa dni można uznać za udane, jest zasługą wcześniejszych propozycji.
W piątkowy wieczór tłum zjawił się w kawiarni Jaś i Małgosia, żeby wspólnie pośpiewać piosenki patronów tegorocznej edycji festiwalu - Starszych Panów - Jeremiego Przybory i Grzegorza Wasowskiego. Przy wsparciu wychowanek druha Władysława Skoraczewskiego chór śpiewał przez niemal dwie godziny. Teatr Improwizowany Klancyk!, który zaprosił do Snu Pszczoły na sobotę, przebieg programu uzależnił od pomysłowości widzów. I tak trzeba było podrzucać aktorom cytaty z Kabaretu Starszych Panów czy wskazówki do skeczy rozgrywających się w kawiarence Sułtan i knajpie Pod Knotem. Obie strony bawiły się świetnie. Sam finał festiwalu wypadł blado. Koncert zespołu Biff był z pewnością ciekawy - wokalistce Annie Brachaczek trudno odmówić talentu i charyzmy. Jednak sposób nagłośnienia sprawił, że żadnego z tekstów nie można było rozszyfrować. Wieńczący imprezę Silent Evening był zaś interesujący jedynie ze względu na zabawny widok po