Wszystko w stołecznym Teatrze Polskim. Na jego scenie nie ma fajerwerków, bo do Szekspira artysta podchodzi z klasycznym szacunkiem. Premiera sztuki w reżyserii Jacquesa Lassalle'a 26 kwietnia.
Z Andrzejem Sewerynem rozmawia Aneta Szeliga Dlaczego chciał pan zmierzyć się właśnie z rolą króla Leara? - To jest rola mit. Tak jak król Edyp, Don Juan czy Hamlet. To są takie role, które w sposób obiektywny są marzeniem aktorów. Po drugie, to dramat, który opowiada historię bardzo piękną, historię dojrzewania, nie młodego człowieka, ale starca. Poza tym jest to rola ogromna, sytuacje Leara są sytuacjami krańcowymi, co wymaga od aktora ogromnego wysiłku i stanu gotowości. Wszystkie role tak traktuję, ale w przypadku Leara ten poziom gotowości jest szczególny, wyższy. O czym, nie w sensie fabuły, ale przesłania czy najważniejszych wątków, opowiada historia króla Leara? - Przewijają się w niej motywy polityczne, rodzinne i egzystencjalne. Lear ma osiemdziesiąt lat. Rządził przez sześćdziesiąt. Jest politykiem skutecznym i popełnia błąd. Błąd polega na tym, że dzieli królestwo. I dzieli je źle, z pychy. Rezultatem tej decyzji