Andrzej Łapicki [na zdjęciu] swoje 85. urodziny spędził na scenie. We środę w Teatrze Narodowym grał w "Iwanowie".
To chyba marzenie każdego aktora, aby na swój jubileusz pokazać widzom jedną ze swoich najważniejszych kreacji. Dla Andrzeja Łapickiego rola Szabelskiego jest szczególna choćby dlatego, że to dzięki niej po 12 latach przerwy wrócił do aktorstwa, w 1995 roku oficjalnie pożegnał się ze sceną rolą Radosta w "Ślubach panieńskich" w Teatrze Powszechnym. O swej decyzji powrotu na scenę mówi zwykle w tonie żartobliwym: "Wszystko to ze strasznych nudów". Tłumaczy, że chciał znowu poczuć dreszcz teatralnych emocji, przypomnieć sobie, co to jest trema, pokręcić się za kulisami, posiedzieć z aktorami w garderobie. Kiedy w ubiegłym roku odbierał za rolę w "Iwanowie" nagrodę Feliksa Warszawskiego, podziękował publicznie reżyserowi spektaklu Janowi Englertowi: "Janek wyjął mnie z szafy, otrzepał z naftaliny, kopnął i wypchnął na scenę". A Szabelski Łapickiego publiczności się spodobał, o czym świadczyły też recenzje, w których pisano