To z nią Bodo umawiał się na dziewiątą, i jej – wspólnie z Dymszą – śpiewał „Ach, śpij kochanie”; a Żabczyński zapewniał ją „już nie zapomnisz mnie”. 1 lipca 1994 r. zmarła Helena Grossówna, aktorka, tancerka, piosenkarka – gwiazda przedwojennego kina polskiego.
Nazywano ją wtedy „najpiękniejszym uśmiechem Warszawy” i „ciastkiem z pieprzem”. Podczas niemieckiej okupacji i Powstania Warszawskiego była porucznikiem Armii Krajowej. Po wojnie zagrała epizody w siedmiu produkcjach – m.in. matkę Jacka i Placka w „O dwóch takich co ukradli księżyc” (1962).
„Była aktorką w stylu amerykańskim, wszechstronnie uzdolnioną. Znakomicie tańczyła, świetnie śpiewała, sprawdzała się i w dramacie, i w komedii” – powiedział w audycji radiowej „Notatnik Dwójki” (2014) filmoznawca dr Krzysztof Trojanowski.
„Nie była aktorką z wykształcenia, tylko tancerką” – przypomniała w tej samej audycji dr Beata Pieńkowska, współautorka biografii Heleny Grossówny. „Była aktorką naturalną, żywiołową. Wcześniej preferowano inny typ aktorek, pełnych seksapilu, które były wampami. W drugiej połowie lat 30. zaczęto poszukiwać nowego typu, bardziej naturalnego, spontanicznego, aktorek posiadających umiejętności wokalne i taneczne” - mówiła. „Grossówna bardzo szybko uczyła się ról, miała przyjemny dla ucha sopran, który pasował do jej wizerunku" – dodała dr Pieńkowska.
Helena Grossówna urodziła się 25 listopada 1904 r. w Toruniu. Była córką Leonarda Grossa i Walerii, z domu Winiawskiej – ojciec był Niemcem, matka Polką. „Moi rodzice byli ludźmi skromnymi. Matka miała dwie córki z poprzedniego małżeństwa. Szybko owdowiała i wyszła po raz drugi za mąż za mego przyszłego ojca” – przypomniała jej słowa Agnieszka Niemojewska w artykule „Helena Grossówna - gwiazda przedwojennego kina” („Rzeczpopolita”, 2017). „Oprócz mnie urodził się jeszcze brat Bronek. Ojciec był rzeźnikiem i handlarzem bydła. Nieźle nam się powodziło. Matka, przystojna kobieta, nie miała jednak szczęścia w życiu. Po siedmiu latach znowu owdowiała. Została sama z czworgiem dzieci, które bardzo kochała i o które musiała sama się troszczyć. Dlatego, kiedy miałam 15 lat, zaczęłam pracę w charakterze uczennicy w sklepie z konfekcją męską. Marzyłam jednak, żeby tańczyć, zostać aktorką, śpiewać. Po bodaj trzech latach zostałam ekspedientką: mogłam już zarobić na siebie i ulżyć matce” – opowiadała Grossówna w 1985 roku.
Uczęszczała do szkoły przy ul. Łąkowej w Toruniu. „Ponoć już tam Helena tańczyła na zsuniętych ławkach, a echo tych wydarzeń możemy odnaleźć w filmie ‘Zapomniana melodia’” – napisała Agnieszka Niemojewska. Młoda, ładna dziewczyna za ladą sklepu marzyła o karierze scenicznej. Koleżanki, które śpiewały w chórze kościelnym i teatralnym, zabrały ją pewnego razu za kulisy teatru.
„Poszłam z nimi, stanęłam nieśmiało w drzwiach. Ktoś zapytał: – Mała, czego tu stoisz? – A co, nie można? – odpowiedziałam pytaniem. – A może też chcesz śpiewać w chórze, jak twoje koleżanki? – Jeszcze jak – odpowiedziałam. Polecono pianistce, żeby mnie przesłuchała. Po próbie powiedziała: – Głos słaby, ale bardzo przyjemny. I tak zostałam chórzystką” – wspominała Grossówna.
Data jej scenicznego debiutu jest trudna do ustalenia. „Jeśli weźmiemy pod uwagę informację recenzenta muzycznego Słowa Pomorskiego o tym, że w inscenizacji pierwszej w historii polskiego teatru w Toruniu opery, w chórach pojawiają się członkowie lokalnych towarzystw śpiewaczych Lutnia i Moniuszko, w których mogły śpiewać koleżanki Grossówny i ona sama, można by przyjąć, że trafiła do teatru toruńskiego jesienią 1925. Nie nazywano go już wtedy Teatrem Miejskim, tylko Operą Pomorską” – napisał w artykule „Purpurowy płomień: Helena Grossówna w Operze Pomorskiej i Teatrze Toruńskim” („Pamiętnik Teatralny”, 2017) Artur Duda, teatrolog, prof. Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Krzysztof Trojanowski uważa, że Grossówna statystowała już w „Księżniczce czardasza” w reż. Witolda Zdzitowieckiego, która miała swą premierę w Teatrze Miejskim w Toruniu 6 grudnia 1924 roku.
„Debiutowałam w 1924 r. w rodzinnym Toruniu jako tancerka w Śnie nocy letniej reżyserowanym przez Stanisławę Wysocką” – napisała sama Helena Grossówna w liście do nieustalonej adresatki przechowywanym w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie.
W 1926 roku ukończyła szkołę baletową przy Teatrze Miejskim – na jego scenie tańczyła przez dwa kolejne sezony. W 1928 r. wyjechała do Paryża, gdzie kontynuowała kursy baletowe pod okiem Matyldy Krzesińskiej i Bronisławy Niżyńskiej. W tym samym roku poślubiła Jana Gierszala, biznesmena i mecenasa sztuki, który był administratorem podparyskiej posiadłości Poli Negri (Apolonii Chałupiec), hollywoodzkiej gwiazdy urodzonej w Lipnie opodal Torunia.
Już wówczas przeszła do historii filmu, wypowiadając pierwsze słowa w języku polskim, jakie oficjalnie zarejestrowano na filmowej taśmie dźwiękowej – wedle tego co ustalił dr Trojanowski stało się to w czerwcu 1930 r. „Te pierwsze słowa Grossówna wypowiedziała dźwięcznym sopranem w podparyskim studiu filmowym amerykańskiej wytwórni Paramount, gdzie produkowano różnojęzyczne wersje amerykańskich filmów. Kręcono wówczas polską wersję Tajemnicy lekarza, w której wystąpili m.in. Zbigniew Sawan i Maria Gorczyńska. Helena Grossówna grała tam epizod” - napisała Agnieszka Niemojewska.
Po powrocie do Polski w 1931 roku została primabaleriną w Teatrze Wielkim w Poznaniu, i choreografką w Bydgoszczy. W 1935 r. wystąpiła w operetce „Jacht miłości" na scenie Teatru Nowego w Poznaniu. W tym samym roku przeniosła się do Warszawy gdzie występowała w kabaretach „Cyrulik Warszawski" i „Małe Qui pro quo”. Oraz zadebiutowała już całkiem poważnie na ekranie. W latach 1935-39 wystąpiła w siedemnastu filmach. To z nią Eugeniusz Bodo umawiał się na dziewiątą w „Piętro wyżej” (1937) i jej - wspólnie z Dymszą - śpiewał „Ach, śpij kochanie” w filmie „Paweł i Gaweł” (1938). To jej Aleksander Żabczyński obiecywał „już nie zapomnisz mnie” w „Zapomnianej melodii” (1938).
„Cieszyła się ogromną popularnością. Razem z Bodo i Dymszą tworzyli zgrany tercet na ekranie i na scenie, przyjaźnili się także prywatnie” – przypomniał Krzysztof Trojanowski w rozmowie z Gabrielą Pewińską („Dziennik Bałtycki”, 2019). Do historii polskiego filmu przejść jednak niełatwo. „Choć autor imponującej syntezy historii polskiego kina Tadeusz Lubelski zalicza Piętro wyżej i Zapomnianą melodię do najwartościowszych komedii tego czasu, nazwiska Grossówny próżno szukać w skorowidzu” – zauważył Artur Duda.
Jednak popularność Grossówny była wówczas bezdyskusyjna. „Wygrała plebiscyt na najpiękniejszy uśmiech Warszawy zorganizowany wśród czytelników Gazety Codziennej. Przed wojną pisano o niej, że to typ Wenus, coraz rzadziej spotykany, owal doskonały, cera jasna, oczy czułe i marzące – tym urzekała widzów” – przypomniał w „Notatniku Dwójki” Adam Wyżyński, współautor biografii artystki.
Wraz z Bodo i Dymszą w styczniu 1940 r. miała płynąć do Ameryki, aby – dzięki wsparciu m.in. Poli Negri – podbić Hollywood. „Kupiła już nawet bilet... Wojna brutalnie przerwała sen o karierze za oceanem. A przecież Grossówna naprawdę mogła zostać gwiazdą światowego formatu” – napisała Niemojewska.
Po 1 września 1939 r. Grossówna prowadziła na warszawskim Targówku kuchnię z posiłkami dla obrońców stolicy. Mimo niemieckiej krwi po ojcu czuła się Polką. „W działalność konspiracyjną włączyła się natychmiast” – mówił Krzysztof Trojanowski. „Początkowo pracowała jako kelnerka w kawiarni ‘U Filmowców’, gdzie niebawem utworzono kabaret literacki Na Antresoli. Za zgodą podziemnych władz grała w jawnych teatrach, koncertowała też z Chórem Juranda w Generalnym Gubernatorstwie. Wiosną 1944 roku zagrała tytułową rolę w wystawionym specjalnie dla niej Żołnierzu królowej Madagaskaru, który okazał się jednym z największych sukcesów teatralnych okupowanej Warszawy” - dodał.
Po wykonanym 7 marca 1941 r. wyroku Państwa Podziemnego na Igo Symie, Niemcy aresztowali i zesłali do obozów koncentracyjnych wiele osób ze środowiska aktorskiego. Wykorzystując swoją znajomość niemieckiego oraz kontakty toruńskie – niektórzy znajomi okazali się volksdeutschami – Grossówna doprowadziła m.in. do uwolnienia aktora Zbigniewa Sawana z KL Auschwitz.
„Była oficerem AK, członkiem komórki specjalnej, świetnie zakamuflowanym. Podczas powstania, pod pseudonimem Bystra, dowodziła oddziałem kobiecym batalionu Sokół. Jej odwagę w walce o wolną Polskę docenił Prezydent RP na Uchodźstwie, odznaczając Krzyżem Zasługi z Mieczami” – opowiadał Trojanowski.
„Po upadku powstania, na ironię trafiła nosząc nazwisko Gross, do obozu w Gross-Lübars” – napisała Ewa Michałowska-Walkiewicz na stronie polishnews.com (2014). W grudniu 1944 r., przeniesiono ją do obozu jenieckiego w Oberlangen, przy granicy z Holandią.
Syn aktorki Michał Cieśliński siedząc kiedyś w kawiarni „usłyszał, że sąsiadki przy stoliku obok wspominają swój pobyt w Oberlangen”. „Zaintrygowany podszedł więc do nich, przedstawił się i zapytał, czy spotkały tam jego matkę – Helenę Grossównę. Te się strasznie wzruszyły i zaczęły wspominać, jak to ona podtrzymywała je na duchu” – napisał na swoim blogu (szymon-spandowski.blogspot.com) Szymon Spandowski dziennikarz zaangażowany w upamiętnienie – m.in. ocalenie jej rodzinnego domu - Heleny Grossówny w Toruniu.
Niemiecki obóz w Oberlangen wyzwolił pułk 1. dywizji generała Stanisława Maczka. Oficerem tej jednostki był Tadeusz Cieśliński, który został drugim mężem Heleny Grossówny (Jan Gierszal zginął w KL Mauthausen).
W peerelowskiej kinematografii najwyraźniej nie było miejsca dla przedwojennej polskiej gwiazdy. „Do ról heroin przy wiertarkach lub tych budujących nowy dom widać nie pasowałam. Potem przyszły młodsze” – mówiła Helena Grossówna w wywiadzie dla tygodnika „Film” (1985). W 1950 roku została zaangażowana do warszawskiego Teatru Syrena.
„Przyjęto ją, ale oferowano jej wyłącznie epizody – być może ze względu na akowską przeszłość. Podobno miała nawet szanse na pokierowanie tym teatrem, ale postawiono jej jeden warunek: zostanie członkiem PZPR. Grossówna nigdy tego nie uczyniła. Skończyło się na tym, że aktorkę zwolniono z ‘Syreny’ na trzy lata przed emeryturą; dopiero później zwrócono jej etat, jednak do końca miała żal do dyrekcji za tak niesprawiedliwe i bezduszne potraktowanie” – przypomniała Agnieszka Niemojewska.
„Gdy już pracowałam w Warszawie, reżyserzy Janusz Nasfeter i Jan Batory zaproponowali mi niewielkie role w swych filmach. Rólki raczej. Zagrałam” – wspominała Grossówna.
„Po wojnie nie była już gwiazdą ale jej publiczność odwiedzała ‘Syrenę’ by zobaczyć i oklaskiwać Grossównę. Była ich wspomnieniem” – napisała Wiesława Czapińska w „Kobiecie i życiu” (1994).
Tadeusz Cieśliński miał „życiorys Maczkiem pisany"” co w PRL sprawiło, że nie miał żadnych propozycji pracy - to ona musiała utrzymywać rodzinę.
W 1964 roku Helena Grossówna postanowiła przejść na emeryturę - z tej okazji odbył się nawet uroczysty koncert w stołecznej Sali Kongresowej.
„Przez kolejnych 30 lat, zachowując pogodę ducha, bez użalania się nad sobą, zajmowała się domem i ogrodem w Międzylesiu” – napisała Agnieszka Niemojewska. Rodzima kinematografia nie miała dla niej żadnych propozycji.
W 2019 roku ukazał się komiks „Helena Grossówna. Nigdy nie trać nadziei" według scenariusza Macieja Jasińskiego z rysunkami Jacka Michalskiego i przedmową dra Krzysztofa Trojanowskiego
Helena Grossówna zmarła w szpitalu w Radości 1 lipca 1994 roku, przeżywszy blisko 90 lat. Jest pochowana na cmentarzu w Zerzniu.