Baśniową operą Ryszarda Straussa polski reżyser zadaje przejmujące pytanie: za jaką cenę jesteśmy gotowi dziś dążyć do miłości i spełnienia? - o premierze "Kobiety bez cienia" w reż. Krzysztof Warlikowskiego w Bayerische Staatsoper pisze Jacek Hawryluk w Gazecie Wyborczej.
"Kobieta bez cienia" Straussa to opera dla Monachium symboliczna. Dokładnie 50 lat temu oddano do użytku wyremontowany gmach Bayerische Staatsoper, zniszczony podczas nalotu w 1943 r. Odbudowaną scenę zainaugurowało wykonanie dzieła Straussa (zresztą monachijczyka). W 2013 r. jubileuszowy sezon w Operze Bawarskiej otworzył ten sam tytuł, poprowadzony przez czterdziestoletniego rosyjskiego dyrygenta Kiryła Petrenkę. Reżyserem nowej inscenizacji jest Krzysztof Warlikowski. Dla niego to powrót do Monachium - w 2007 r. pokazał tam gorąco dyskutowaną wersję "Eugeniusza Oniegina" Czajkowskiego. Wówczas polski reżyser wywołał skandal, dziś zbiera - nie tylko na premierowym spektaklu - owacje na stojąco. Całkowicie zasłużone. Wykonana po raz pierwszy w Wiedniu w 1919 r. "Kobieta bez cienia" z librettem Hugona von Hofmannsthala to jedno z najwybitniejszych dzieł w twórczości niemieckiego kompozytora. Dzieło to sami twórcy nazwali "Literaturoper", można wr�