- Nikt mi nie proponuje "czegoś"! Otrzymuję konkretne, interesujące propozycje i ode mnie zależy, czy je zaakceptuję. Tak bardzo boję się rutyny, że wciąż szukam nowych artystycznych przeżyć. Teatr dostarcza mi ich dużo więcej niż kino. Jest bardzo wymagający - mówi Isabelle Huppert w rozmowie z Joanną Orzechowską w Przeglądzie.
Czy przypomina sobie pani aktorskie początki? Dlaczego wybrała pani ten zawód? - Z czasów wczesnej młodości pamiętam poczucie ulotności. Chwilami wydawało mi się, że nie istnieję. Może dlatego wybrałam aktorstwo, żeby zaistnieć. Kamera daje realną egzystencję. Co decyduje, że rzuca się pani w nową artystyczną przygodę? - Podstawowym warunkiem jest osoba reżysera. Jestem gotowa na wszystko, jeśli mogę pracować z kimś, kogo podziwiam, z kimś wielkim. Jeżeli jednak okazuje się, że reżyser nie jest wielki? - Nigdy dotąd to mi się nie zdarzyło. Mówię poważnie - zawsze pracowałam z osobami, które odkrywały przede mną nowe światy. Miałam naprawdę dużo szczęścia. W trakcie zdjęć byłam zawsze przekonana, że obcuję z kimś wybitnym, nawet jeśli film mógł się okazać niewypałem. Tak czy owak nie można wszystkich zadowolić i wszystkim się podobać. Dlatego ważne jest, żeby dokonywać trafnych wyborów. To bardzo trudne, również