"Czarodziejska góra" Pawła Mykietyna w reż. Andrzeja Chyry na XXV Malta Festival Poznań. Pisze
Dorota Szwarcman na swoim blogu.
Nie jest to adaptacja "Czarodziejskiej góry" Thomasa Manna (bo takowa jest niemożliwa). Nie jest to w ogóle opowieść o losach występujących tam bohaterów, choć się pojawiają. To swoista impresja na motywach z Manna, a zarazem opowieść o samotności i umieraniu. Mocna rzecz. Miał rację reżyser przedstawienia Andrzej Chyra, gdy w wywiadzie, który przeprowadziłam z nim dla "Polityki", powiedział, że muzyka Pawła Mykietyna wyprzedza o kilka długości wszystkie pozostałe elementy spektaklu. Z drugiej strony jednak, choć istotnie muzyka jest wybitna, to z wszystkim, co poza nią, absolutnie organicznie się łączy. Nie tylko dlatego, że kompozytor w większości wiedział, dla kogo tj. na jakie głosy to dzieło pisze, ale też dlatego, że wszystko tam jest wysokiej jakości: minimalistyczna, ale mocno działająca scenografia, śpiew, gra aktorska. Tekst? Z Manna ma w sumie niewiele. Różne motywy są wymyślone na potrzeby tego spektaklu. Np. rozbudowanie