George Tabori, autor granych na naszych scenach "Peepshow" i "Mein Kampf" swoje "Wariacje Goldbergowskie" po raz pierwszy we własnej reżyserii przedstawił publiczności w połowie 1991 roku. Ale jak sam wyznaje sztukę, pisał dość długo, bo i zainteresowanie Biblią, która tym razem stała się inspiracją, trwało od wielu lat i to zainteresowanie dość oryginalne. Uważa bowiem autor, że "to bardzo dobra literatura i bardzo komiczna". Dodaje przy tym, że "treścią prawdziwego humoru jest katastrofa".
W sztuce Taboriego są co najmniej dwa źródła humoru, albo, jak woli autor, dwie katastrofy, czyli dwa tematy "wariacji". Pierwsze źródło to sama Biblia jako opis ludzkich zachowań - tu szczególnie śmieszne, zdaniem autora, są fragmenty dotyczące historii Abrahama i Sary, albo przykazań danych Mojżeszowi na górze Synaj, nie mówiąc już o opisie Raju i pierwszego grzechu człowieka; druga - to sytuacja samego teatru, a szczególnie ostatnich prób przed premierą, kiedy to napięcie w zespole aktorów i wszystkich realizatorów sięga szczytu i każda "odzywka" może stać się źródłem niewyobrażalnego konfliktu, a każda reakcja emocjonalna jest zupełnie nieadekwatna do bodźca, który ją wywołuje. Ze zderzenia wzniosłego tematu z kompletnie pospolitą codziennością teatru czyni autor mechanizm nie kończącej się śmieszności. Nie byłoby w tym niczego nieszczęśliwego, gdyby coś z tego mogło wyniknąć. Ale nie wynika nic. Wszystko "znosi" się wzajem