A więc, stało się. Wczoraj w Teatrze "Wybrzeże" odbyła się premiera "Wallensteina" Friedricha Schillera; polska prapremiera całej trylogii. Już od momentu, kiedy Teatr ,,Wybrzeże" ogłosił, że umieszcza trylogię Schillera w swoich planach repertuarowych, wśród ludzi mniej lub bardziej związanych z teatrem zaczęło się prognozowanie co też z tego wyniknie. Przede wszystkim, martwiono się tym jak publiczność przetrzyma "taaką kobyłę". Spieszę rozwiać wszelkie wątpliwości - publiczność wytrzymała. Chociaż.... trzeba oczywiście brać poprawkę na specyfikę owej, premierowej publiczności, dla której równie ważne jak sam spektakl, jest też i to, kto z wielkich tego światka znalazł się na widowni, a kogo zabrakło. No i przecież nie wypada przed oczyma całej ,,śmietanki" opuszczać krzeseł przed końcem. Ale nawet ta, z reguły dość sztywna publiczność, nie da rady ukryć znużenia, gdy ze sceny wieje nudą, gdy akt
Tytuł oryginalny
Wallenstein - wydarzenie...
Źródło:
Materiał nadesłany
Wieczór Wybrzeża nr 52