- W starości najtrudniejsze jest nie samo starzenie się, ale ten dysonans, poczucie, że w więdnącym ciele wciąż jesteśmy młodzi - EWA DAŁKOWSKA i JACEK PIĄTKOWSKI, odtwórcy głównych ról w spektaklu "Hopla, żyjemy!" w reżyserii Krystyny Meissner, który w piątek ma premierę na scenie Wrocławskiego Teatru Współczesnego, opowiadają o swoich bohaterach, ale też o starości, wolności i miłości.
Magda Piekarska: Kiedy zaczyna się starość? Jacek Piątkowski: Nasze ciało się starzeje. To nieuchronne. Możemy udawać, że to się nie dzieje, wygładzać zmarszczki, ale czasu nie oszukamy. Jednak serce może pozostać młode do końca. Ewa Dałkowska: I to właśnie w starości jest najtrudniejsze. Nie samo starzenie się, ale ten dysonans - poczucie, że w tym więdnącym ciele wciąż jesteśmy młodzi. Na szczęście starość to też rozkwit ducha. Może uda nam się to pokazać na scenie. A także to, że starzejąc się, jesteśmy tak samo podatni na miłość. "Młody" Ochocki zapytał kiedyś "starego" Wokulskiego, kiedy człowiek przestaje kochać. A "stary" Wokulski odpowiedział mu: "Nigdy". Tę późną miłość trzeba przyjąć za rzecz naturalną. I nie zważając na to, że otoczenie patrzy na nas krytycznie, oddać się jej. Miłość jest ważniejsza od śmierci - te panie, które pucują groby swoich mężów, dają temu świadectwo. Jacek Piątkow