- Pamiętam z dzieciństwa moment przełomu: najpierw mówiło się o Lechu wyłącznie dobrze, a niedługo potem wyłącznie źle. Przygotowując się do napisania sztuki o Lechu Wałęsie, zwróciłem uwagę, jak mocno język ubeckich fałszywek wszedł w polskie życie publiczne po 1989 r. - mówi Paweł Demirski, dramaturg, autor sztuki "Wałęsa. Historia wesoła, a ogromnie przez to smutna", której prapremiera, w reżyserii Michała Zadary, odbyła się w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku w 2005 roku.
Michał Kuźmiński, Michał Olszewski: W sklepach są koszulki z Wałęsą stylizowanym na Che Guevarę i podpisem "100% rebel". Czy Lech Wałęsa nadaje się na mit dla Polaków, którzy - tak jak my - urodzili się na przełomie lat 70. i 80. albo później? Paweł Demirski: Chciałbym, żeby tak było i żeby młodzi Polacy przestali się bać polityki i rozmów o polityce. Lech Wałęsa mógłby być ikoną nowoczesnego ruchu robotniczego, ciągłym tematem do dyskusji nie dla intelektualistów, ale dla pracowników fabryk i korporacji. Szkoda, że tak nie jest i że się nie zanosi, by miało tak być. Sfera polityczna przez młodych Polaków uznawana jest za niegodną zainteresowania, więc Wałęsa jako symbol w ich świadomości może i istnieje, ale jest to symbol martwy, który nie nakłania do zmiany świata. A Ty? Nosisz w sobie mit Wałęsy? Urodziłeś się w 1979 r., więc kiedy stał na czele "Solidarności", patrzyłeś na niego oczami dziecka. - Jestem gdańszczanine