"Pasażerka" w reż. Davida Pountney'a w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Małgorzata Dziewulska w Dwutygodniku Stronie Kultury.
Podczas "Pasażerki" coraz wyraźniej dociera do słuchacza i widza drugie, być może właściwe adresowanie opery: Gułag. Jesteśmy więc przy kolejnej teatralnej "niemożności": czy opera na temat Auschwitz i jednocześnie na temat Gułagu jest inscenizacyjnie wyobrażalna? 1. Co jest takiego w "Pasażerce", że bodaj już przetrwała "Medaliony", a może nawet - w sensie zdolności scenariuszowej - zblednie przy niej siła "Pożegnania z Marią"? Są dwa punkty w całej już wielogatunkowej strefie "Pasażerki", w których dochodzi do bardzo szczególnego, rzec można modnie, transgresyjnego potraktowania emocji. Pierwszy przypadek to, u Zofii Posmysz, szczególny stosunek do więźniarki Marty ze strony esesmanki Lizy, który nie musi, ale może mieć aspekt jakiegoś afektu. Drugi, od którego zacznę, to gorąca skłonność muzyczna komendanta obozu, silnie wyeksponowana przez librecistę, a przez kompozytora - najpierw w postaci walca na początku drugiego aktu. Wal