"Klątwa cesarskiej włóczni" w reż. Pawła Kamzy w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy. Recenzja Leszka Pułki w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Paweł Kamza nie dał szans ani aktorom, ani widzom. "Klątwa cesarskiej włóczni" to klapa do kwadratu. Kamza wraz z Iloną Binarsch przebudowali klasycystyczne wnętrze teatru. Usiedliśmy na scenie przed pustą przestrzenią z umieszczoną pośrodku gablotą. W niej stała replika włóczni św. Maurycego - symbol królewskiej godności. Światła były intrygujące. Rekwizyty leciuteńko futurologiczne. W kulisach szaleli agenci tajnych służb. Pierwsza minuta zapowiadała polityczną "Seksmisję". Ale reżyser w tej samej minucie pogrzebał polityczną komedię - rozczarowuje od pierwszego zdania mizerną intrygą, niepotrzebnymi wulgaryzmami, bylejakością postaci. Żart wydawał się przedni: oto w 2025 roku na tronie zjednoczonej Europy ma zasiąść Polak. Nie podoba się to ani CIA, ani MI 6. Agenci próbują sprawić, aby włócznia została "zniknięta". Z kolei kustosze poznańskiego muzeum, które wygrało casting na organizację koronacji, przy okazji załatwiają