Pamiętacie ten film? - Szosa ku "cote d'azur" - pędzą wspaniałe auta, trąbią, wyprzedzają, pysznią się wobec siebie nawzajem szybkością, blaskiem, obfitością kształtów ich właścicieli, wielkością ciemnych okularów na nosach zdobnych żon i kochanek. Francuzi jadą na wakacje. Wielki spęd oszalałych idiotów. Powolutku bokiem szosy jedzie sobie dziwne, bardzo staroświeckie, eleganckie autko. Ustępując z drogi mijającym go trąbiącym potworom zjeżdża lewymi kołami na pobocze drogi, śmiesznie podskakując. W środku niewielkiego miasteczka pies wylegujący się na drodze podnosi leniwie głowę na widok małego samochodziku. - Dźwięk ręcznego klaksonu, pies powoli podnosi się i merdając ogonem podchodzi do samochodu. Widzimy rękę kierowcy, który gładzi psa po głowie... - Wielkie filmy Jacques'a Tati przypominały nam epokę Chaplina - upomniano się o zwykłego, pojedynczego pana w oszalałym, zakłamanym świecie. Nasz teatralny światek przypom
Tytuł oryginalny
Wakacja Pana Hulot
Źródło:
Materiał nadesłany
Ład nr 12