Nie było koni i wielbłądów, tłumu statystów, a widzowie we wrocławskiej Hali Ludowej w skupieniu, przez niemal trzy godziny bez przerwy, śledzili losy bogów z krainy Walhalli. Trudno znaleźć takie miejsce na świecie, gdzie dramaty Richarda Wagnera ogląda jednego wieczoru prawie pięć tysięcy widzów. Elitarne dzieło stało się w ten sposób widowiskiem dla mas, nie tracąc przy tym swych wartości. W czasach, w których kultura masowa często zaspokaja jedynie najprostsze gusty odbiorców, wrocławska inscenizacja "Pierścienia Nibelunga" staje się więc szczególnie cenna. Zwłaszcza że jej twórcy nie ulegli pokusie łatwych uproszczeń w prezentacji Wagnerowskiego utworu przed tak olbrzymią widownią. Pierwsza część tetralogii jest wstępem do właściwych zdarzeń. "Pierścień Nibelunga" ukazuje losy ludzi naznaczonych boskim przeznaczeniem, a rozpoczynające tetralogię "Złoto Renu" wprowadza widza w ów świat bogów. Mało wszakże
Tytuł oryginalny
Wagner supershow
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 251