"Z pojawieniem się tego dzieła skończyło się panowanie dawnej opery!" - pisał z entuzjazmem w połowie ubiegłego stulecia Franciszek Liszt po otrzymaniu świeżo ukończonej partytury "Lohengrina", którego pierwsze wykonanie sam zresztą niedługo potem przygotował i prowadził w weimarskim teatrze. I istotnie - "Lohengrin" ze swoją swobodną formą, uwolnioną od podziału na zamknięte arie, duety i sceny zespołowe, z wyraźnie już zarysowaną zasadą motywów przewodnich, z ogromnie rozbudowaną rolą orkiestry, przy niepospolitej oryginalności i szlachetności muzycznej inwencji, stał się przełomowym punktem w rozwoju gatunku romantycznej opery. Wkrótce też zdobył liczne wielkie sceny - w tym także Operę Warszawską, gdzie przez wiele lat utrzymywał się w żelaznym niemal repertuarze, stanowiąc wdzięczne pole dla kreacji najznakomitszych naszych artystów (m. in. właśnie w "Lohengrinie" dał swój jedyny na rodzimej scenie wyst�
Tytuł oryginalny
Wagner na poznańskiej scenie
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 52