EN

7.11.2005 Wersja do druku

W życiu jak na scenie

Choć "Naczelnik" to komedia, nie wszystkim jest do śmiechu. Nigdy w historii zabrzańskiego teatru nie było tylu kontrowersji co wokół ostatniej
sztuki Stanisława Bieniasza, lokalnego prozaika i radnego. To historia o skorumpowanym urzędniku, który "rządził i dzielił". Historia jakby w Zabrzu znajoma... - pisze Izabela Kacprzak w Dzienniku Zachodnim.

Zły Naczelnik z własnego podwórka? Z "Naczelnikiem" były problemy od samego początku. Były urażone ambicje dyrektora zabrzańskiego teatru, dwóch reżyserów i dwie różne sztuki - jedna "ostrzejsza", druga komediowa. Były też targi o miejsce, w którym sztuka ma być wystawiona i kontrowersje co do treści, które są jak wypisz wymaluj z zabrzańskiego podwórka. Autor, nieżyjący już Stanisław Bieniasz, pewnie rwałby sobie włosy z głowy widząc, jakie emocje wywołała jego sztuka... Zanim wybuchła bomba Stanisław Bieniasz [na zdjęciu] zmarł w 2001 r. Zostawił po sobie w prywatnym laptopie maszynopis "Naczelnika". Kopia trafiła do Zbigniewa Stryja, aktora Teatru Nowego w Zabrzu, reżysera sztuki. Jak? - To tajemnica, osoba ta nie życzy sobie, by to ujawniać - ucina pierwszy reżyser, choć wszyscy wiedzą, że przesłał mu ją syn Bieniasza, Michał. Stryj mówił potem Jakubowi Lazarowi w wywiadzie dla lokalnego tygodnika "Głos Zabrza i Rudy Śląs

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Zachodni nr 257/04.11.05

Autor:

Izabela Kacprzak

Data:

07.11.2005

Realizacje repertuarowe