Ostatnia baletowa premiera w warszawskim Teatrze Wielkim napawa otuchą, że jednak coś się w naszej kulturze dzieje, mimo narzekań i jeremiad zapowiadających rychły koniec wszelkiej sztuki.
W ciągu jednego wieczoru mogliśmy obejrzeć dwie całkowicie polskie prapremiery o europejskim charakterze. "Muzy Chopina" i "Dies irae"*) to balety zrealizowane przez polskich choreografów, do muzyki polskich kompozytorów i wykonane przez polski zespół. Nie mają one jednak na szczęście cech zaściankowości, charakteryzują się rozmachem i umiejętnym korzystaniem ze współczesnego języka baletu.
PIERWSZĄ część wieczoru wypełniły "Muzy Chopina", poetycka, subtelna opowieść życiu wielkiego kompozytora w choreograficznym układzie Waldemara Wołk-Karaczewskiego, z librettem Pawła Chynowskiego. Realizatorom udało się uniknąć bardziej ilustracyjności i zaprezentowali utwór zwarty dramaturgicznie, przejrzysty, przepojony liryzmem, ale i przejmujący tragizmem, pełen bólu, ale także romantycznej zwiewności i zmysłowości. Ciekawie zarysowane zostały osobowości występujących postaci, ich indywidualny charakter. "Muzy Chopina" to nie tylko impresja na temat życia kompozytora, ale także, a może przede wszystkim próba pokazania wewnętrznego dojrzewania artysty, który równocześnie uczestniczy w różnych wydarzeniach i pozostaje ich obserwatorem a to, co przeżywa, czego doznaje staje się impulsem do twórczości. Interesującym elementem, wzmacniającym dramaturgię utworu jest wprowadzenie postaci Nieznajomego - romantycznie niepokojącego swą tajemn