To szaleństwo odbywa się w warszawskiej szkole teatralnej i właściwie można by je nazwać metodą uczenia albo metodą prezentowania świeżo nauczonych aktorską młodzież umiejętności. Od paru lat tzw. dyplomy, czyli przedstawienia dyplomowe IV roku Wydziału Aktorskiego PWST w Warszawie mają bardzo dobry poziom. Od paru lat wychodzi z Miodowej młodzież, której aż żal do teatrów, bo tam ginie z oczu. Nie zawsze, ale często. "Złe zachowanie", "Kariera Alfa Omegi", "Aptekarz", "Matka", "Ich czworo", "Lato" - to były przedstawienia świeże, bywało że głośne, bywało że stylowe, choć grali ledwie upieczeni artyści sceny (bo tak to się nazywa formalnie). W tym roku szkoła pokazała składankę z tekstów Szekspira, Moliera, Fredry, Potockiego i Witkacego zatytułowaną "Czyste szaleństwo". I znowu było świeżo, niebanalnie, miło, fajnie. Ale ja nie o tym chcę pisać. Godne pisania wydaje mi się to przede wszystkim, że opiekun a
Tytuł oryginalny
W tym szaleństwie jest metoda (wprost i a rebours)
Źródło:
Materiał nadesłany
Odrodzenie nr 47