Zdumiała mnie lakoniczność omówień telewizyjnego spektaklu "Drewniany talerz", jakie znalazłem na łamach prasy. Byłem przekonany, że sztuka nieznanego amerykańskiego autora Edmunda Morrisa (szkoda, że w poprzedzającym widowisko Teatru TV felietonie mowa była o wszystkim, co i tak widz musiał odczuć i zrozumieć, zabrakło zaś słów poświęconych autorowi) zachęci recenzentów do pewnych refleksji natury ogólniejszej. Nie tylko dlatego, że przedstawienie wyreżyserowane przez Jana Bratkowskiego zaliczyć wypada do najwartościowszych sukcesów Teatru TV (i tego zdolnego reżysera osobiście). I nie tylko dlatego, że kilku milionom widzów dane było obejrzeć znakomity zespół aktorski, że był to spektakl obsadzony i zagrany po mistrzowsku, że każda postać zaprezentowana została przez artystów bezbłędnie - poczynając od Kazimierza Opalińskiego, który odtworzył rolę starego Lona. Więc choć w moich felietonach z zasady unikam "recenzowania" nie mog�
Tytuł oryginalny
W teatrze jak w życiu
Źródło:
Materiał nadesłany
?