- Zawodowe obracanie się w dramaturgii, w literaturze, to wspaniała ucieczka od chropowatej codzienności - mówi EMILIA KRAKOWSKA.
Justyna Hofman - Wiśniewska: W twoim głosie zawsze jest uśmiech. Jak ty to robisz?! Emilia Krakowska: Tego trzeba się nauczyć i do tego trzeba dojść. Może przychodzi z wiekiem? Życie mnie nie rozpieszcza. Dostaję często tęgie baty i muszę to znieść. A z uśmiechem na ustach łatwiej połknąć łzy. Są trochę gorzkawe, ale można je przełknąć - w samotności i ciszy - i iść dalej. Człowiek rozbeczany, rozmemłany sam dla siebie jest nie do zniesienia. A ja ze sobą muszę być przez 24 godziny. Mamy bardzo mało słońca, uśmiechu jeszcze mniej. Często jesteśmy smutni, dookoła jest szaro, ulice tętnią nerwowym pośpiechem, a nie życiem - trzeba się przeciw tej szarości buntować. Gdy założę na siebie coś kolorowego, to plecy się same prostują, biust wypycha do przodu, brzuch wciąga, krok staje się sprężysty, w oczach pojawiają się iskierki dobrego humoru. Gdy ubiorę się w elegancką szarość, to jestem cała sklęśnięta, przygarbiam si�